Fotoradary to za mało. Od marca, aby przejść na drugą stronę ulicy trzeba będzie się wcześniej przeżegnać … To nowy pomysł Ministerstwa Finansów… Za niestosowanie się do jego zapisów … kontrolerzy będą mogli nałożyć mandat karny w wysokości od 50 do 200 zł. … roczne wpływy z tytułu grzywien mogą wynieść nawet 450 milionów złotych … poprawi się bezpieczeństwo pieszych i zmniejszy liczba wypadków na pasach…

WAKACJE OD POLSKI …

Miałem piękny sen. Po kilku tygodniach spędzonych w podróży, wracam ja sobie do Polski i okazuje się, że jest normalnie…. A potem się budzę, biorę do ręki Angorę i na pierwszej stronie czytam, że ktoś dostał mandat za to, że przeszedł przez ulicę pod złym kątem … W tym momencie boleśnie przekonuje się, że wróciłem do kraju. Do kraju coraz większych absurdów.

WYŻSZY POZIOM ABSURDU

Od marca, aby przejść na drugą stronę ulicy trzeba będzie się wcześniej przeżegnać – alarmuje opozycja. To pomysł Ministerstwa Finansów, które w uzgodnieniu z Kurią Biskupią planuje oddelegować około 3 tysiące księży i wikarych do kontroli nowego przepisu.

Za niestosowanie się do jego zapisów lub niezbyt dokładnie wykonany znak krzyża, kontrolerzy będą mogli nałożyć mandat karny w wysokości od 50 do 200 zł. Zgodnie z zawartym porozumieniem 30 % grzywny przekazane zostanie na fundusz kościelny, dzięki czemu za jednym zamachem załatwiony zostanie problem finansowania Kościoła w Polsce. Pozostała kwota pozwoli na załatanie rosnącej dziury budżetowej.

Według wstępnych szacunków roczne wpływy z tytułu grzywien mogą wynieść nawet 450 milionów złotych. Rządowi specjaliści od bezpieczeństwa zaznaczają również, że dzięki nowej ustawie znacząco poprawi się bezpieczeństwo pieszych i zmniejszy liczba wypadków na pasach.

Równocześnie premier podpisał nowelizację ustawy o służbach mundurowych, dzięki czemu księża pełniący posługę na pasach i sprawdzający realizację nowych przepisów będą mogli używać środków przymusu bezpośredniego w postaci: pałki, kajdanek i pistoletów na wodę święconą. To obok strażników miejskich i wiejskich, policjantów, służby celnej, sokistów, wojska, żandarmerii, urzędu skarbowego oraz ZUS-u kolejna służba, która będzie dbała o to by żyło nam się bezpieczniej i godniej…

Nierealne ? Przerysowane ? Moim zdaniem wcale nie tak odległe. Skoro już dziś mogę przekroczyć prędkość o 50 km jadąc zaledwie … 50 km/h (Tam dostaniesz mandat nawet za chodzenie) Co więcej. Okazuje się, że nawet siedząc w zaparkowanym samochodzie też mogę łamać prawo. Wystarczy namierzyć mnie odpowiednim radarem (Radar, który mocno kłamie)

– Jest fajnie – myślę sobie czytając kolejne doniesienia.

– Jest „normalnie” – odpowiadają mi koledzy. W końcu wróciłeś do Polski to dlaczego masz mieć lepiej niż my.

 

Fotoradary w Polsce

Na wjeździe do jednego z polskich miast, na dwupasmowej drodze stoi ograniczenie prędkości do 50 km. Efekt jest taki, że wszyscy i tak jadą 70-80 km/h tylko zamiast pieszych i potencjalnych niebezpieczeństw na drodze wypatrują … „suszarek” i fotoradarów.

Za to fotoradarów będziemy mieli niedługo więcej niż znaków drogowych i tablic z nazwami miejscowości. Szkoda, że większość z nich służy wyłącznie wyciąganiu kasy od kierowców, zamiast poprawie bezpieczeństwa.

Pierwsze  zdjęcie dostałem z jednego z nadmorskich kurortów. Poza sezonem wakacyjnym, przy prawie pustej drodze wyjazdowej  rozłożyła się straż gminna. W krzakach, pod rozłożystym drzewem, kilkadziesiąt metrów za schowanym w cieniu znakiem ograniczenia do 40 km/h. Znakiem być może zrozumiałym latem, gdy w jedynym, pobliskim ośrodku wczasowym mogły przebywać dzieci. Jesienią, poza samochodami mieszkańców pobliskiego miasteczka, którzy wracali z niedzielnego spaceru nad morzem dookoła było całkowicie pusto. Na zdjęciu miałem 54 km/h. Poza terenem zabudowanym, przy pustych ośrodkach i kilku spacerowiczach. Zagrożeniem byłem chyba tylko dla wiewiórek kicających na poboczu.

 

Kolejne zdjęcie przyszło również od strażników, tym razem z okolic Człuchowa. Na zdjęciu mój piękny samochodzik, złapany od tyłu. Po lewej pola, po prawej las i na liczniku 72 km/h. Podobno był to jeszcze teren zabudowany. Przynajmniej według znaków. Przez 2 km od miejsca, w którym zrobiono zdjęcie, po obu stronach drogi ciągnęły się pola, a w odległości ok. 100-200 m od drogi stały pojedyncze chałupy. Gdzieś z 50 m dalej stał znak kończący teren zabudowany od którego mogłem już legalnie jechać 90 km/h. Gmina Człuchów zainkasowała 100 zł. Czy od tego poprawiło się bezpieczeństwo ? Śmiem wątpić.

 

O takich drobiazgach jak znaki drogowe ustawione stadami lub ograniczeniach prędkości ustawianych w zupełnie niezrozumiałych miejscach szkoda nawet wspominać.

 

Normalność po europejsku

Nauczony, że w Polsce „czterdziestkę” stawia się tam gdzie można „dziewięćdziesiątką” nie posłuchałem pierwszego znaku, jaki zobaczyłem w Czechach, po kilkunastu kilometrach od granicy. Ograniczenie mówiło 50 km/h. Na liczniku miałem może 55 km/h. Następne znaki traktowałem już serio. Tylko, że te w Czechach, rozmieszczone były faktycznie tam, gdzie istniało realne zagrożenie …

Na Azorach, przy wjeździe w teren zabudowany jednego z miasteczek, stało ograniczenie prędkości do … 90 km/h Przy wyjątkowo wąskiej drodze. Bez chodnika za to z domami przytulonymi po obu jej stronach niemal do jej krawędzi. Efekt ? Jechałem, podobnie jak wszyscy, maksymalnie 60-70 km/h, rozglądając się dookoła czy jakiś pieszy nie planuje przejść na drugą stronę jezdni, przyhamowując dodatkowo na zakrętach.

Podobno w Niemczech działa ponad 3 tysiące radarów. Na ich tle Polska z ok 550-ma urządzeniami jawi się wyjątkowo skromnie. Tylko, że w Niemczech ta liczba urządzeń przypada na wielokrotnie większą siatkę dróg, ale co ważniejsze tam fotoradary stawiane są tam, gdzie faktycznie mogą zwiększyć bezpieczeństwo.

Przy wąskiej, biegnącej koło szkoły drodze, naturalnym jest dla mnie, że będę jechał nie więcej niż 50 km. Tam fotoradar może sobie stać. Jest to zrozumiałe i dlatego najczęściej nawet go nie zauważam. Podobnie jak większość kierowców.

 

… Podróże do normalności

Za każdym razem, gdy wracam do Polski z krajów, w których podobnych absurdów spotyka się jakby mniej, mam nadzieję, że i u nas coś się w tym czasie zmieniło. I jak na razie, za każdym razem przeżywam rozczarowanie.

Niestety.