Małe jest piękne. Przynajmniej jeśli chodzi o kuchenki turystyczne. Obydwie, wojskowe kuchenki z demobili sprawdziły się doskonale i świetnie nadadzą się na wędrówki piesze, wycieczki rowerowe lub wyprawy motocyklowe. Czyli wszędzie tam gdzie nie ma dużo miejsca w bagażu.

Kuchenki turystyczne na spirytus w żelu

Pierwsza kuchenka, zasilana paliwem spirytusowym w żelu, jest zdecydowanie lepsza gdy chcemy szybko zagotować wodę. Kubek z zupką chińską zaczynał bulgotać już po ok. 2 – 3 minutach. Ważąca 200 gram puszka o wymiarach ok 8 x 5 cm starczyła na 6 czy 7 użyć. Także dane sprzedawcy mówiące o 2 godzinach palenia uważam za mocno optymistyczne, nawet jeśli przyjąć, że przez 1,5 roku w piwnicy część paliwa zdołała jakimś cudem wywietrzeć z kuchenki. Jednak nawet godzina ciągłego palenia (po zagotowaniu wody wystarczy przykryć kuchenkę przykrywką by błyskawicznie zagasić ogień) pozwoli na 4-5 dniowej wyprawie cieszyć się każdego dnia gorącą kawą, herbatą czy czekoladą lub zupkami chińskimi. Kuchenka pochodzi z magazynów wojsk szwajcarskich i kosztuje 12 zł za sztukę.

 

Wojskowe kuchenki turystyczne ESBIT

ESBIT to z kolei wynalazek będący na wyposażeniu niemieckiej Bundeswehry. 3 kawałki metalu kosztują 5 zł jeśli kupujemy kuchenkę z demobilu lub 17 zł za nówkę sztukę. Po złożeniu mieszczą się w kieszeni spodni. Do kompletu należy tylko dokupić odpowiednie wkłady grzewcze – komplet 20 sztuk kosztuje 13 zł. Do zagotowania wody potrzeba nieco więcej czasu niż przy kuchence szwajcarskiej (ok 5-7 minut w zależności od ilości wody w kubku) i przynajmniej 1,5 – 2 kostki paliwa. Natomiast prostota rozwiązania, cena i wielkość jest po prostu porażająca. No i kuchenka jest praktycznie nie do zdarcia, wystarczy tylko dokupić odpowiednią ilość wkładów i zabierać na każde wyjście w teren.

Bezpośredni test nie wyłonił zwycięzcy. Obydwie kuchenki sprawowały się wyśmienicie i najlepiej chyba działają w parze, jako kuchenka dwupalnikowa :)

Do kupienia w sklepach militarnych