Wiele osób nam odradzało podróż do Palestyny. – Pchacie się tam gdzie jest niebezpiecznie – mówili, ostrzegając przed terrorystami, porwaniami i zamachami. Po kilku dniach w Jerozolimie czujemy się tu na tyle pewnie, że sprawdzamy jak dojechać do Betlejem i ruszamy na zwiedzanie tej niebezpiecznej, okupowanej Palestyny…

Z wizytą na Zachodnim Brzegu Jordanu

Nareszcie normalniejsze ceny i ludzie jakby inni. Większość z nich uśmiecha się przyjaźnie, dzieciaki wołają za nami radośnie „How are you”, a sprzedawcy zagadują z ciekawością. Oczywiście bywają nachalni, próbują za wszelką ceną sprzedać nam cokolwiek ale przy tym są sympatyczni i uśmiechnięci (w przeciwieństwie do handlarzy izraelskich), nie zawyżają tak drastycznie cen (w przeciwieństwie do handlarzy izraelskich) i nie obrażają się nawet jak nic się u nich nie kupi (w przeciwieństwie do handlarzy izraelskich).

Palestyna - falafelW niewielkim sklepiku, podczas negocjacji ceny lokalnego wyrobu destylowanego, okazuje się, że również w Palestynie językiem polskim trzeba uważać.
– Polonia ? Dzień dobry bardzo …
Po chwili na stole pojawiają się polskie flagi, z głośników zaczyna lecieć muzyka Dżemu, a ze sprzedawcą rozpoczynamy językowe potyczki. Kto zna więcej słówek, on polskich, ja arabskich. Ostatecznie w trakcie sesji zdjęciowej ogłaszamy remis.

W knajpce obok dostajemy zaproszenie na mszę z Patriarchą , a ogromne zdziwienie wywołuje wśród miejscowych nasza znajomość full-a, obok falafla i hummusu jednej ze sztandarowych potraw bliskiego wschodu. Generalnie jest jakoś przyjemniej i przyjaźniej niż w części Jerozolimy opanowanej przez Izraelczyków.

>> zobacz też Wakacje w cieniu rakiet

 

Palestyna Betlejem

Korzystając z chwilowego spokoju kontynuujemy zwiedzanie Betlejem. Zaglądamy do Bazyliki Narodzenia Pańskiego, odwiedzamy Mleczną Grotę, w której podobno święta rodzina szykowała się przed wyruszeniem do Egiptu i zaglądamy do kilku kościołów. Trafiliśmy w punkt, gdyż chwilę później w Bazylice zaroiło się od turystów, którzy na zwiedzanie podjechali kilkoma autokarami z Jerozolimy  i teraz przepychają się, wchodząc sobie nawzajem w obiektyw.

Betlejem

– Mister, photo – podbiega do mnie nagle roześmiane dziecko. Woła kolegę, pokazuje na aparat Anki i chwilę później pozuje do zdjęcia. Po „sesji” i krótkiej rozmowie obydwaj przybijają nam piątki i znikają w tłumie krzycząc wesoło: Welcome in Palestine.

Nie ma co, niebezpiecznie w tej Palestynie jak na razie straszliwie …

grozna_palestyna

House of Peace

Przy śniadaniu dyskutujemy z rodziną prowadzącą w Betlejem sympatyczny pensjonat House of Peace. Właściciel opowiada nam o sobie i bliskich. Mieszkał wcześniej i w Jordanii, i w Syrii, a teraz mieszka tutaj. Przeżył kilka wojen i dwie intifady. Pokazuje nam zdjęcia swoich dzieci. To syn, który mieszka i studiuje w Kaliforni. Córa ma wykształcenie teologiczne i jako jedna z 2 kobiet najwyższy stopień naukowy (nazwy nie pomnę), a kolejny syn mieszka i pracuje w Ammanie. Wszyscy mają wyższe wykształcenie i doskonale znają język angielski, a ojciec dodatkowo zna niemiecki, którego uczył się w szkole.

Sciana_w_Betlejem

– Teraz – mówi – jest tu spokojnie i proponuje nam spacer pod „ścianę” czyli ponad 9 metrowy mur wybudowany przez żydów dla ochrony „swoich” terytoriów. Dziwnym trafem kształt tych terytoriów co rusz ulega zmianie, oczywiście na niekorzyść Palestyńczyków. Pod ścianą zobaczyć mamy grafitti i rysunki, których próbkę mieliśmy na oglądanych wcześniej kartkach. Proste i wymowne grafiki porażają swoją siłą przekazu np ta przedstawiająca dziecko, które trzymając w rękach baloniki, próbuje przedostać się na drugą stronę muru …

>> więcej informacji o murze we wpisie: 4 dni w największym więzieniu świata

Wieczorem, włócząc się po zakamarkach wyludnionego miasta dyskutujemy o sytuacji w Palestynie i naszych gospodarzach. Okazuje się, że bez względu na wojnę, niepewną przyszłość i sytuację polityczną można nauczyć się języka, wykształcić dzieci i wychować ich na dobrych ludzi.

Betlejem

Przypominamy sobie wszystkich, rodzimych malkontentów dla których wszystko jest złe i nie takie. Z lekkim wstydem wytykamy też i sobie własne narzekania oraz tysiące wynajdywanych powodów byle tylko nie siąść do nauki języka. W dupach nam się wszystkim poprzewracało od tego dobrobytu. To jedyna konkluzja oprócz oczywiście solennego przyrzeczenia, że zaraz po powrocie do domu siądziemy wreszcie by podszlifować własną znajomość języków obcych …