Do końca zastanawialiśmy się czy pojechać do Libanu, który kojarzył nam się z niedawną wojną, zburzonym Beirutem i bojownikami Hezbollahu. Mimo, że po kilku dniach pobytu w Syrii widzieliśmy już, że rzeczywistość jak na razie niewiele ma wspólnego z obrazkami pokazywanymi w telewizji to i tak do Libanu wjeżdżaliśmy z duszą na ramieniu …

Granica Syria – Liban

Jest granica. Pasażerowie naszego nie pierwszej młodości busa korzystając z postoju wyskoczyli rozprostować kości. Syryjczycy, Palestyńczycy, Libańczycy … Z podobnych do siebie twarzy ciężko było wyczytać narodowość. Wyróżnialiśmy się my, dwójka starszych, wyglądających na zdrowo przestraszonych Brytyjczyków i uśmiechnięty od ucha do ucha chyba Chińczyk.

>> więcej o podróży na Całkiem Bliski Wschód 

 

– Kierowca mówi, że mamy mu zapłacić za opłatę wyjazdową i dać paszporty, a on wszystko załatwi – przetłumaczył słowa kierowcy

– Jak oddać paszport ? Na granicy Syrii z Libanem ? A jak nie odda ? – Pozostali pasażerowie nie mieli chyba takich wątpliwości bo wszyscy szybko wręczyli swoje dokumenty i po 550 funtów opłaty wyjazdowej. Musimy zaufać kierowcy i my.

– Zaraz, czemu tylko jeden paszport jest podbity – sytuacja staje się napięta. Wszyscy wsiadają do busa, a my zostaliśmy z kierowcą, Chińczykiem, znającym na szczęście arabski i jednym paszportem.
– Kierowca mówi, że musicie zapłacić opłatę wyjazdową
– Przecież zapłaciliśmy – tłumaczę po raz kolejny starając się nie podnosić głosu, chociaż z każdą chwilą robi się to coraz trudniejsze.
– Nie jestem oszustem – odkrzykuje kierowca, z widocznym śladem pod okiem powstałym po interwencji jednego z żołnierzy.
– Powiedz mu, że wcale tak nie uważamy ale zapłaciliśmy za dwie osoby, a dostaliśmy z powrotem jeden podbity paszport.
– Jeśli wy zapłaciliście, a ja nie jestem oszustem to znaczy, że ktoś inny nie zapłacił.
No wreszcie, jest cień porozumienia.

– Ile zapłaciliście – pytamy przysłuchujących się nam od pół godziny angielskiej pary.
– 550 funtów. Za jedną osobę…
Ręce opadają. I nam, i kierowcy, z którym przepraszamy się wzajemnie i ściskamy po przyjacielsku.
– Ale on nie jedzie dalej, obraził mnie w trakcie rozmowy – słyszymy wsiadając do busa.
– Zaraz, czemu, przecież on chciał nam tylko pomóc – próbujemy oponować.
– On wie – odpowiada kierowca ruszając z miejsca …

– Wypadałoby chociaż przeprosić kierowcę – syczymy po stronie libańskiej do Anglików, sprawców całego zamieszania.

 

Wjazd do Libanu

Po libańskiej stronie granicy atmosfera zmienia się diametralnie. Uśmiechnięci celnicy opowiadają nam o najlepszych dyskotekach w Beirucie. Pogranicznik droczy się z nami na temat zasad wjazdu do Libanu, w końcu słysząc, że będziemy tu nie dłużej niż tydzień wbija nam bezpłatną wizę.

Nie widać śladów wojny, nie ma poczucia zagrożenia ani brodatych terrorystów z Hezbolahu. Wjazd do Libanu odbył się bez większych przygód.  Ciekawe jak będzie w Beirucie ?

 

Wjazd do Libanu praktycznie

Mikrobus z Damaszku do Libanu kosztował 400 SYP. Opłata wyjazdowa z Syrii 550 SYP, wiza do Libanu – bezpłatnie. Przynajmniej my, na krótki pobyt dostaliśmy darmową wizę, natomiast informacje jak aktualnie wygląda procedura wjazdu i ile kosztuje wiza do Libanu znajdziecie na stronie MSZ-tu: Polak za Granicą