Czy warto polecieć na Maltę? Przez tydzień przedreptaliśmy blisko 150 km. Biorąc pod uwagę że długość wyspy to 27 km, a maksymalna szerokość niecałe 15 km, to można przyjąć, że przeszliśmy ją wszerz i wzdłuż. I to kilkukrotnie. Do jednej z największych tutejszych atrakcji dotarliśmy dosłownie w ostatniej chwili. Zaledwie kilka dni po opuszczeniu Malty, słynny łuk Azure Window zniknął na zawsze w odmętach Morza Śródziemnego …
Czy warto polecieć na Maltę?
– No i gdzie jest ta wiosna ? – od naszego powrotu do Polski minęły już prawie 2 miesiące, a my dalej nie mogliśmy przyzwyczaić się do polskiej zimy. – Jest luty to musi być zimno – powtarzaliśmy sobie co dnia wyglądając smętnie przez okno i wypatrując chciwie jakiegokolwiek znaku świadczącego o rzekomym ociepleniu klimatu. Bezskutecznie. Na zmianę to wiało, to zacinało marznącym deszczem. Nie pomagało przeglądanie zdjęć ani planowanie kolejnych podróży. Gorąca kąpiel wystarczała zaledwie na chwilę. Coraz bardziej tęskniliśmy za azjatyckim słońcem.
Chociaż … czemu akurat za azjatyckim? Prezenterka pogody jakby wyczuła nasze rozterki i zapowiedziała planszę z prognozą dla południowej Europy. A tydzień później siedzieliśmy już w samolocie zmierzającym w kierunku Malty …
Śródziemnomorska zima
– No taką zimę od biedy jeszcze mógłbym znieść – mimo zbliżającej się północy, na zewnątrz lotniska temperatura wciąż oscylowała na poziomie 14 stopni. A w ciągu dnia zrobiło się jeszcze przyjemniej. Szczególnie w miejscach osłoniętych od wciąż chłodnego, lutowego wiatru. Tam gdzie nie docierały dość silne momentami podmuchy, niepodzielnie królowało śródziemnomorskie słońce, a słupki rtęci maltańskich termometrów pokazywały nawet 35 kresek.
W ciągu 3 godzin lotu przeskoczyliśmy o kilka miesięcy do przodu. Tak wyglądała kiedyś połowa maja w Polsce, w czasach gdy anomalie pogodowe były wyjątkiem, a nie codziennością. Wokół nas aż po skraj horyzontu rozpozcierały się kwietne kobierce ułożone z maków, mleczy, stokrotek i pachnących kamforą starców wiosennych. I tylko szpalery kaktusów ozdobionych owocami opuncji przypominały nam o tym, że to jednak nie Polska, że jesteśmy już bardzo blisko Afryki.

Czy warto polecieć na Maltę zimą? Warto, choćby po to by móc cieszyć się wiosną …
Polska wyspa
Czy aby na pewno ? Gdzie się nie ruszyliśmy, wszędzie słychać było język polski. Na plaży, w wąskich uliczkach Valletty i przy wszystkich ważniejszych atrakcjach turystycznych. – Skąd jesteście – zapytał mobilny sprzedawca wszelkiego dobra, ze straganem ustawionym niemal na krańcu maltańskiego świata. Za nami były bowiem już tylko malownicze klify, a gdzieś za horyzontem czaił się czarny ląd.
– Z Polski ? To świetnie. Tanio, tanio, super jabłka, dobre piwo – odparował błyskawicznie nieco łamanym ale w pełni zrozumiałym językiem Mickiewicza, Słowackiego i Tuwima. Oprócz nas, w zasięgu wzroku czaiło się może jeszcze z pięć osób. Sądząc z niezłej wymowy obrotnego handlarza, była duża szansa na to, że przynajmniej połowa z nich była naszymi rodakami.
– W lutym, drugą stolicą Polski była Valletta – stolica Malty – usłyszałem tydzień później. To prawda. Dzięki tanim połączeniom lotniczym Malta stała się chyba najbardziej polską wyspą na Morzu Śródziemnym.

Niedziela w rybackiej wiosce Marsaxlokk. Tłumy na rynku to nie tylko zasługa odbywającego się tu targu i grzejącego słońca ale i trwającego właśnie karnawału …
Transport publiczny
Na szczęście plusem braku własnego środka lokomocji była możliwość odkrywania mniej znanych szlaków. Bo mimo, że tutejsze wypożyczalnie są chyba najtańsze na świecie, to celowo nie wynajęliśmy samochodu. Kiedy tylko się dało to staraliśmy się uciekać od zatłoczonych miast i wędrować bocznymi drogami. Biegnącymi wzdłuż skalistego wybrzeża ścieżkami lub wąskimi dróżkami, wzdłuż których ustawione były kamienne murki oddzielające od siebie ziemie poszczególnych gospodarzy. A gdy zmęczyła nas piesza włóczęga korzystaliśmy ze świetnie zorganizowanej komunikacji publicznej.
Praktycznie nie było bowiem miejsca, z którego przynajmniej raz na godzinę nie jechał jakiś autokar, a na najpopularniejszych trasach zdarzało się, że w tym samym kierunku, jeden za drugim, jechało kilka pojazdów. To plus. Niewielką niedogodnością takiego rozwiązania było to, że każdy z nich musiał zajrzeć do najmniejszego nawet zakamarka przez co czasami podróż na odległość 9 kilometrów (w linii prostej) potrafiła zabrać nawet 30-40 minut.

Migawki z wędrówki ;-)
Azure Window
Dlatego do znajdującego się na sąsiedniej wysepce „Lazurowego Okna” również postanowiliśmy pomaszerować samodzielnie, podziwiając przy okazji krajobrazy i tradycyjne, maltańskie wioski. Azure Window to jedna z najbardziej znanych, tutejszych atrakcji.

Czy warto polecieć na Maltę? Warto. I to nawet pomimo tego, że Madera i tak jest ładniejsza, a słynny łuk Azure Window oglądać już można tylko na zdjęciach …
Malowniczy łuk skalny pojawia się na większości pocztówek z Republiki Malty i budzi zachwyt odwiedzających. Właściwie w tej chwili właściwszym określeniem było by budził zachwyt, ponieważ kilka dni po tym gdy mieliśmy okazję podziwiać z bliska ten niezwykły cud natury, łuk skalny runął i zniknął bezpowrotnie w odmętach Morza Śródziemnego.
więcej o zawaleniu się Azure Window i podróżowania po Malcie
Nie oznacza to, że teraz nie warto już latać na Maltę i Gozo. Obie wyspy wciąż jeszcze mają do zaoferowania wiele ciekawych miejsc. I nawet jeśli żadna z nich nie zrobiła na nas tak wielkiego wrażenia jak będąca wciąż niekwestionowanym numerem jeden Madera, to i tak cudnie było wyrwać się chociaż na chwilę z polskiej zimy …

Pogoda na Malcie w lutym potrafi zaskoczyć upałem chociaż wieczory bywają wciąż chłodne …
Tekst ukazał się również w marcowym numerze Magazynu MM Trendy
Jedyne co mnie pociesza to fakt, że wiele osób podziela moje całkowicie negatywne wrażenie na temat tego nijakiego i brzydkiego państewka.
Wprawdzie Gozo jest całkiem znośne, ale główna wyspa to jeden wielki beton, chaos, hałas, syf, tandeta, komercja i przede wszystkim wspomniana nijakość.
Ceny dość wysokie jak na taką beznadzieję. Każda knajpa serwuje to samo. Poza ichniejszym językiem i balkonikami nie ma tam absolutnie nic charakterystycznego, co mogłoby nadawać temu kraikowi indywidualny charakter. Wspomniane w przewodnikach wpływy arabskie, włoskie, brytyjskie to jedna ściema.
Spędziłem na obu wyspach tydzień i o tydzień za długo. Nie polecam
Myślę, że osoby które spędziły na Malcie dużo więcej niż tydzień niekoniecznie zgodzą się z tą opinią, ale cóż, o gustach się nie dyskutuje ;-) My wychodzimy z założenia, że wszędzie da się znaleźć coś fajnego i na Malcie też znaleźliśmy sporo fajnych miejsc – również tych nie zabetonowanych, knajpy z fajnym jedzeniem i umiarkowanymi cenami…
W kwietniu wylatujemy na Maltę ,a po przeczytaniu tych opinii zaczynam mieć lekkie obawy.Mam nadzieję ze te opinie to lekka przewaga i będę mile zaskoczona
Wszystko zależy od tego czego oczekujecie i jak się nastawicie ;-) Oczywiście gdybym miał teraz wybierać, Malta czy na przykład Madera, Azory czy nawet Kreta, to Malta byłaby na miejscu ostatnim. Natomiast bardzo sympatycznie wspominamy tydzień spędzony na Malcie oraz Gozo i absolutnie nie żałujemy ;-)
Świetny blog i dużo merytorycznej wiedzy. Czas odwiedzić Maltę :).
Ja wybieram się na Maltę w lutym i zastanawiam jakie miejsce będzie najlepsze na bazę wypadową (noclegową) oraz jaka jest pogoda o tej porze roku. Będę wdzięczna za podpowiedzi.
Malta na Malcie byliśmy ponad rok temu piękne widoki świetna komunikacja mili ludzie ,ciepłe i piękne morze zwłaszcza dla początkujących . Byliśmy w listopadzie i tak wróciliśmy opaleni .Brudu tam nie widzieliśmy .Polecamy .
Jarek nie przesadza, Malta jest okropna.
Byłem tam tydzień temu na 7 dni, 6 dni miałem samochód, zobaczyłem większość wartą odwiedzenia i byłem załamany. Prawdę powiedziawszy jeszcze niedawno rozważałem zamieszkanie tam na stałe, więc ten wyjazd był poniekąd rozpoznaniem sytuacji. Brzydkie plaże, ochydne budynki, wszędzie śmieci, tragiczne drogi, chamscy kierowcy, parkowanie w miastach to obłęd, naprawdę najgorsze państwo jakie zwiedziłem. Jako wisienka na torcie miałem włamanie do auta, szczęśliwie samochód nie był uszkodzony, zginęły tylko pozostawione mało wartościowe rzeczy. Nie odradzam wyjazdu nikomu, ale nie rozumiem jak można pisać pozytywnie o tej wyspie.
Może to kwestia nastawienia, może szczęścia, a może tego gdzie i czego szukałeś… Przedreptaliśmy po Malcie ponad 100 km i odkryliśmy wiele bardzo sympatycznych miejsc. Ładnych, bez ludzi i bez śmieci. A te brzydkie, popularne po protu omijaliśmy ;-)
CZEGO NIE MÓWIĄ i NIE PISZĄ O MALCIE: Brudno, bardzo głośno i trudno się poruszać. Okazało się, że turystów którzy maja hotele odbiera nie przedstawiciel biura a państwowa służba transferowa. Czekając na busika na lotnisku owionął nas nieświeży zapach. coś między śmietnikiem a kanalizacją. I ten zapach, zwykle pochodzący z nieczyszczonej klimatyzacji, będzie się tu często powtarzał, w tym przy naszym hotelu o pięknej nazwie (i niskim standardzie) Santa Maria. Tajemnica służby transferowej wkrótce się wyjaśniła. Kompleksy hoteli dla turystów znajdują się na północno-zachodnim wybrzeżu wyspy, a drogi są wąskie i słabe, zaś komunikacja publiczna niezbyt rozwinięta a taksówki drogie. Dlatego państwo dowozi z lotniska do hoteli – wystarczy pójść do okienka podać bilet i nazwę hotelu, którego zostaje się „więźniem”. Bo większość tych hoteli jest w odległości 8 do 15 km od Valetty, a na łączącej je drodze do stolicy są głównie korki, stąd poza sezonem jedzie się ponad 1,5 godz. Jakie to szczęście, że nie wybrałem się w okresie czerwiec-sierpień, kiedy jest multum turystów, temperatura przekracza +46 stopni, a nie wszystkie autobusy są klimatyzowane. W żadnym przewodniku, ni biurze o tym nie było ani słowa. Natomiast sytuację wykorzystuje tzw. inicjatywa prywatna – zdezolowanymi busikami oferują podwiezienie w dowolne miejsce za 8 euro, a tyle samo doliczają też do każdej zamówionej wycieczki. O spacerach w okolicy hoteli można zapomnieć: brudno, wąskie chodniki, worki śmieci i agresywni kierowcy. A i wycieczki są trudne?
3-godzinna wycieczka do Valetty (bardzo zresztą skąpa w pokazywanie)
kosztuje 39 E. Co więcej, w jej ramach wycieczkowicze muszą (wolą państwa) zobaczyć Malta Experience 5D, choć jest to very bad experience. Jest to pokaz amatorsko i prymitywnie zrobionego filmu (z okularami, trzęsieniem krzesłami i podmuchami) oraz dającego takiż informacje za zabrane 10E. Nikt normalny by się na to nie zdecydował. Czyli państwo też jest cwane.
W przewodnikach o tym wszystkim ani słowa, a za to jest, że na każdym rogu za 30 centów można kupić pizzety (miejscowy przysmak, a ponadto inne specjały. Pizzeterię (jedną) z trudem udało się znaleźć, a specjał okazał się mało smaczny, podobnie jak inne (chleb ftira, królik, zapiekany makaron). Kuchnia zresztą jest kolejną porażką maltańczyków… A mimo to wyspa cieszy się dużym wzięciem u brytyjczyków , a także emerytów z obszaru frankofońskiego (zwykle siedzących na basenie w hotelu, żrących i pijących). Sporo jest Polaków, którzy są szóstą co do wielkości grupą turystów. Za to obsługa naszych rezydentów jest fatalna – zero potrzebnych informacji i chęci pomocy, za to wyciąganie pieniędzy (naszą wycieczkę do stolicy zamiast przewodnika prowadził nieudolny amator). Warto o tym wiedzieć.
Bardzo ale to BARDZO przesadzasz. Komunikacja publiczna jest rozwinięta doskonale, a ceny nie są wcale wygórowane. Autobusami bez problemu udawało nam się dotrzeć w najdalsze zakątki wyspy. Do Valetty jeździliśmy kilka razy i zdecydowanie większe korki są na drogach do nadmorskich kurortów w Polsce. W Valecie fakt, ludzi dużo, natomiast wystarczy zejść trochę z utartych szlaków, by odnaleźć spokojne, magiczne i niemal puste fragmenty – co zresztą widać na zdjęciach. Oczywiście w szczycie sezonu tłum będzie pewnie podobny do tego w Mielnie, Kołobrzegu, Łebie czy Gdańsku, ale to akurat przypadłość wszystkich popularnych kierunków.
A czy brudno? W stosunku do niemieckich miasteczek na Uznamie czy Bornholmie na pewno. Jeśli jednak chcesz zobaczyć co oznacza prawdziwie brudno to zapraszam na przykład do Indii…
Świetny blog! Zastanawialiśmy się dosłownie przez chwilę nad Maltą na podróż poślubną, gdyż Błękitna Laguna jest z pewnością obłędna, ale jednak na tą okazję inny kierunek :) Może kiedyś.