Chyba już się do nas przyzwyczaili – poszła pewnie fama, że łazi tu dwoje takich co to bez samochodu są, z plecakiem się włóczą i jedzą palcami w lokalnych knajpach. Po pierwszej dozie nieśmiałości już wszyscy na nas trąbią, pozdrawiają i robią sobie z nami zdjęcia. Chcą też pomóc i co rusz ktoś pyta czy może nas gdzieś podwieźć. Spacer z plecakiem w pełnym słońcu nie mieści się chyba w percepcji Omańczyków. Od czego są klimatyzowane samochody.

>> wcześniejszy wpis: Jak bardzo arabskie są Emiraty

Mc Drive po omańsku

Z każdym kolejnym dniem w Omanie coraz bardziej utwierdzam się też w przekonaniu, że to nie amerykanie wymyślili mc-drive. Podpatrzyli to zapewne u miejscowych Arabów, którzy na zakupy czy do knajpy podjeżdżają samochodem bezpośrednio pod drzwi sklepu czy knajpy i przez otwarte okno wołają czego potrzebują. Obsługa przynosi, odbiera kasę, a na puste miejsce pod sklepem lub restauracją podjeżdża kolejne auto. Oczywiście zawsze można jeszcze przed wyjazdem zjeść to co się zamówiło. W sumie logiczne. Krzesła w samochodzie są wygodniejsze niż te w lokalu.

na-plazy

 

My też po pierwszych chwilach zwątpienia zaczynamy się aklimatyzować w Salalah. Jak człowiek znajdzie już dach nad głową, dobrze się wyśpi i naje to i perspektywa się od razu zmienia ;-) A jak jeszcze znajdzie piękną, pustą plażę to zaraz zapomina o niezbyt miłym początku.

Cała plaża moja

 

Lodówką przez pustynię

Bo w Salalah wylądowaliśmy trochę przypadkiem. Planowaliśmy pierwsze dni spędzić w Mascacie i okolicach. Tylko, że po pierwsze miasto jest rozwleczone jak flaki z olejem. Od pierwszych zabudowań do centrum jest koło 40 km. W Dubaju jest podobnie, tyle, że tam jest metro, a tu jak na razie zaobserwowaliśmy tylko korki.

Po drugie standardowa cena (w Polsce mówi się na to chyba zmowa cenowa ;-) za chyba wszystkie hotele w Muscacie to 25 OMR co na nasze daje +/- 250 zł za nocleg. Nasz budżet zaprotestował, a decyzję przypieczętował taksówkarz, który próbował nas w brzydki sposób naciągnąć. Po kulturalnej wymianie zdań, podczas której on serdecznie sugerował, że pozna mnie ze swoimi znajomymi policjantami, a ja równie serdecznie zaproponowałem mu zdjęcie na tablicy pamiątkowej w dziale oszuści stwierdziliśmy, że w nosie mamy Muscat. Wsiedliśmy w nocny autokar i pojechaliśmy do oddalonego o trochę ponad tysiąc kilometrów Salalah.

I mało po drodze nie zamarzliśmy co było by raczej kuriozalnym sposobem zakończenia żywota w kraju, w którym w ciągu dnia jest prawie 30 C. To, że klima w tutejszych autokarach chodzi na full to wiedzieliśmy i z plecaków wyciągnęliśmy wszystkie ciepłe rzeczy. Polar, koszule, kurtki …

Przez pierwsze godziny było ok. A później ? Wjechaliśmy na pustynię. Obsługa wyłączyła klimatyzację ale zapomniała / nie wiedziała jak / nie mogła (niepotrzebne skreślić) wyłączyć nawiewu. Bez względu na powód efekt był taki, że przez resztę drogi nawiewy ustawione na full pompowały do autokaru lodowate powietrze. Lodówka pędząca nocą przez omańską pustynię z co mniej przezornymi arabami w krótkich rękawkach szczękającymi zębami. Na szczęście jeden z kierowców na pytanie czy nie dałoby się włączyć ogrzewania, tudzież wyłączyć nawiewów poratował nas jednym ze swoich koców.

– Pierwszy raz w Omanie ? Następnym razem zabierzcie swoje koce – powiedział z uśmiechem.

Od razu poczułem się jak w domu. W swojskim, polskim PKP, w którym na pierwszej stacji w przedziale jest ukrop by na ostatnich z szyby zwisały sople lodu.

A chciałem przed wyjazdem wyciągnąć śpiwory to ktoś się ze mnie śmiał. Zgadnijcie kto :)

 

Salalah

Ale to już wszystko odległa przyszłość. Teraz włóczymy się po Salalah zaglądając w każdą dziurę. Mamy już swoją ulubioną knajpkę hinduską na obiady, coffe shopy śniadaniowe z kawą za złotówkę i miejsce z rewelacyjnymi sokami.

Oman - Salalah

Znaleźliśmy też lokalny targ. Klimat delikatnie mówiąc mroczny. Sami faceci, dookoła rudery, ruiny, tłok i pokrzykiwania sprzedawców. Pomarańcze, tanie jabłka, kurczaki świeże … Większości mogliśmy się tylko domyślać na podstawie asortymentu i wykrzykiwanych po arabsku liczebników będących cenami (te akurat rozumiemy).

 

Wrażenie ciekawe i niech mi jeszcze ktoś powie, że Iran jest zacofany i kobiety nie mają tam żadnych praw :) W stosunku do Omanu Iran wyglądał jakby to kobiety rządziły – przynajmniej na ulicach Isfahanu, Yazdu czy Shirazu :)

Koniec wakacji, czas na podróże

Koniec wakacji, wygodnego łózka w naszym mieszkanku w Salalah, ciepłej wody i szybkiego internetu. Właśnie pakujemy swój dobytek, wyciągamy namiot i jedziemy zobaczyć co jeszcze ciekawego spotka nas w tym Omanie :-)

Ogródki w Salalah w Omanie