Kaukaskie monastyry mają w sobie coś czego brakuje współczesnym, betonowym kościołom. Magię i klimat. W których nawet takie antychrysty jak my potrafią przystanąć w zadumie i nawet solidnie się wzruszyć, słuchając w ciemnej jaskini ormiańskiego chóru.
Magia armeńskich monastyrów
No i wzięła i się zepsuła. Nasza wiekowa Lada, którą wybraliśmy się na wycieczkę do Garni, Gerhard i nad jezioro Sewan odmówiła posłuszeństwa. Na dobre. Na szczęście dopiero w drodze powrotnej i na kilka kilometrów przed Erewaniem (*). W dodatku była tak łaskawa, że stanęła tuż przy uliczce z warsztatami. Do hostelu dojeżdżamy złapaną przez Oksana, kierowcę pechowej Lady, taksówką. Informacja dla tych, którzy będą chcieli negocjować ceny taksówek w Erewaniu i tych, którym taksówkarze za kurs z dworca kolejowego do centrum (ok 2-3 km) zaśpiewają 3000 AMR: taksometr pokazał nam niecałe 8 km i naliczył 1100 AMR = ok. 9 zł
Garni
Pogańska świątynia na zbudowana na cześć Mitry – boga słońca nie robi aż takiego wrażenia jak okolica, w której się znajduje. Zrekonstruowana w XVII wieku budowla (oryginalna została zniszczona w trzęsieniu ziemi) usytuowana jest na skraju spektakularnego urwiska, z którego krawędzi roztacza się niezwykły widok na cały wąwóz i okoliczne szczyty.
W tle leci ormiańska muzyka, która w połączeniu z krajobrazami powoduje, że łatwo tu na chwilę odpłynąć. Historycznie oczywiście. Szczególnie rano, gdy w okolicach świątyni w Garni nie ma jeszcze zbyt wielu turystów.
Geghard
Droga z Garni do klasztorów w Geghard zajmuje zaledwie kilkanaście minut. Oksan po raz kolejny okazuje się niezastąpiony i zatrzymuje się 200 metrów wcześniej. Drugie śniadanie. Świeży lawasz (ormiański chleb) prosto z pieca, lampka pięciogwiazdkowego Araratu i najlepszy widok na klasztory Geghard. Dzięki Oksan ;-)
Przed wejściem witają nas muzykanci. To tylko preludium. W jednym z kościołów wykutych w skale natykamy grupkę armeńskich kobiet, które zaczynają śpiewać. I to jak śpiewać. Niezwykle czyste głosy momentalnie roznoszą się po całej jaskini, a tutejsze skały zapewniają akustykę, której mogą pozazdrościć najlepsze opery świata. Do tego całkowita ciemność dookoła. Zdążyłem tylko odpalić kamerą i stałem zasłuchany, z szeroko otwartą z zachwytu buzią. To był jeden z najpiękniejszych koncertów w jakich przyszło mi uczestniczyć.
To tylko fragment koncertu:
Jezioro Sewan i Sevanavank
W drodze do Sevanavank złapał nas śnieg. Najprawdziwszy. No może z domieszką gradu i deszczu ale przez moment dookoła nas zrobiło się biało. Po ponad czterdziestostopniowych upałach był to widok niemal surrealistyczny. Przeczekamy na obiedzie.
– Co jecie – pyta nas kierowca – rybę czy kebab z raków ?
Kebab z raków. A co to u licha jest. I ile musi być tam tych raków, żebyśmy się tym najedli. Skoro jednak jesteśmy już nad największym jeziorem w Armenii, a kebab z raków jest tutejszą specjalnością to musimy spróbować. Coś co ląduje po chwili na naszych talerzach burzy moje wcześniejsze wizualizacje.
Długie kije, obtoczone mąką zalatują nieco owocami morza ale są pyszne. Szczególnie w komplecie z aromatyczną, grillowaną rybą wyłowioną z niezwykle czystych wód jeziora Sewan, doskonałym, domowym serem i świeżymi warzywami z dużą ilością kolendry. Pycha (**).
Po takim posiłku nie brakuje nam energii, żeby wspiąć się na wzgórze górujące nad jeziorem, na którym założono kompleks klasztorny Sevanavak. Muszę przyznać, że widok mieli tu mnisi doskonały …
(*) O tym czy Erewań czy Erywań pisałem w tekście Czy tak wyobrażałeś sobie Erywań. Według kilkunastu mądrali z uczonego ciała jedyną prawidłową, polską pisownią stolicy Armenii jest od kilkunastu lat Erywań. Jednak w związku z faktem, że w mowie potocznej i w wyszukiwarkach funkcjonuje jednak częściej potoczna nazwa: Erewań postanowiłem, w imię prywatnych interesów i testu algorytmu jedynej, słusznej wyszukiwarki, zastosować w tym tekście celowo i świadomie nazwę teoretycznie niepoprawną. Natomiast najbardziej zbliżoną do nazwy oryginalnej tj „Jerewan”.
(**) Restauracja, w której serwują doskonałego kebaba z raków i wyśmienitą rybę znajduje się na wjeździe do miejscowości, na oko kilka kilometrów od klasztoru Sevanavank. Restauracja nazywa się Krunk i można ją znaleźć na facebooku. Zdecydowanie warto nadłożyć drogi lub zaplanować tam postój. Tym bardziej, że ceny są tam (podobno) nawet 2 razy niższe niż w centrum. Przy restauracji znajdują się również pokoje do wynajęcia. Ogromne, z widokiem na jezioro i położone w bliskiej odległości od tafli wody. Cena od ok. 15 000 AMR – przed sezonem do negocjacji.
Wycieczki z Erewania – praktycznie
A właściwie to wycieczka, bo Garni, Gergard i jezioro Sevan można zrobić w ramach jednej wycieczki z Erewania. Przy komplecie pasażerów jadących autem opcja taka wcale nie będzie dużo droższa od tułania się lokalnymi marszrutkami, a na pewno zdecydowanie wygodniejsza.
Cena wycieczki: za samochód na cały dzień zapłaciliśmy 25 000 AMR = ok. 200 zł za 4 osoby
Jeśli jednak ktoś będzie chciał pojechać samodzielnie to do świątyni Garni można też dojechać marszrutką z Erewania, natomiast według opinii miejscowych problemem może być złapanie kolejnej, którą z Garni dojedziemy do klasztoru Gerhard. Na szczęście w Armenii doskonale funkcjonuje autostop więc sądząc po naszych późniejszych doświadczeniach nie powinno być problemu ze złapaniem okazji. Natomiast wówczas, wycieczkę nad jezioro Sewan i do Sevanavank trzeba będzie zaplanować na inny dzień (chyba, że ktoś ma dużo szczęścia i lubi zwiedzać po łebkach).
We własnym zakresie można bez problemu zorganizować wycieczkę do położonego w pobliżu Erewania miasteczka Eczmiadzyn i znajdujących się w jego okolicy zabytków.
I jeszcze więcej zdjęć z Armenii ;-)
Garni zdjęcia:
Geghard zdjęcia
Byłem w Armenii w ubiegłym (to już ubiegły ten 2016 r?). I do dziś i jeszcze bardzo długo będę zakochany w tym kraju. To nic, że ciągle pozostaje w dużym stopniu radziecki. Oni bardzo starają się wyjść z tego. I oby się udało. Nawet mają w tej chwili kilka szkół średnich finansowanych przez rodaków ze Stanów Zjednoczonych. Oby nie zjadła ich tylko korupcja.
Tsael Wam.
Super blog! Dużo informacji, świetnie napisany i bardzo pomocny.
„Drugie śniadanie. Świeży lawasz (ormiański chlep) prosto z pieca”
Chyba hleb:)