Na Boholu nauczyli się już jak tworzy się produkty turystyczne ;-) i trzeba przyznać, że pomysł z pływającymi restauracjami wyszedł im znakomicie.
Loboc pływające restauracje
Ktoś się zaraz pewnie przyczepi, że ludzi dużo, że sztuczne i pod turystów zrobione. A pod kogo do diaska robiona ma być atrakcja turystyczna ? Pod kosmitów ? Jak jest fajnie zrobiona to wiadomo, że będzie dużo ludzi.
>> więcej o naszej podróży: Przedreptać Świat – 6 miesięcy w Azji
Wiadomo też, że panie (i panowie też) występujący na pomostach są ustawieni i opłacani. Ważne, że wszystko zrobione jest bardzo zgrabnie, a efekt jest więcej niż przyjemny.
Obiad na rzece Loboc
Pływające restauracje startują z pomostów usytuowanych na wysokości głównego placu miasta. Pływają często, a ostatni rejs odbywa się podobno o 14:30 chociaż wydawało nam się, że później też widzieliśmy jeszcze jakiś statek na rzece.
Warto przyjść chwilę przed wypłynięciem by zając miejsca i rozejrzeć się po tym co do jedzenia przygotowali kucharze. A jest w czym wybierać. Kurczaki, ryby, kraby, zupy, sałatki, pasty. Do tego desery, owoce i sporo różnego rodzaju dodatków. Oczywiście wszystko w formie szwedzkiego stołu: płacisz raz, jesz do woli. Napoje płatne są dodatkowo poza ice tea, której dolewek można prosić bez końca.
Po zaspokojeniu pierwszego głodu warto rozejrzeć się po okolicy. A jest co oglądać. Rzeka Loboc wije się powoli i za każdym zakrętem odsłania nowe widoki. W takich okolicznościach przyrody obiad na prawdę smakuje lepiej i nie żebym ujmował coś kucharzom ;-) A żeby było jeszcze przyjemniej i romantyczniej to do kotleta przygrywa najprawdziwszy muzyk i robi to bardzo przyzwoicie. Jednym słowem pływające restauracje na Loboc to bardzo fajny pomysł na popołudniowy obiad.
Loboc pływające restauracje ceny
Koszt 450 PHP (ok. 40 zł za głowę) + warto przygotować trochę drobnych na napiwki dla grajka i występujących pań bo zasługują ;-)
Ludzi wcale nie ma dużo bo każda z pływających restauracji zabiera na pokład ok 30 osób i nie zawsze jest komplet.
Całość trwa około godziny, chociaż dokładnie nie jestem w stanie tego stwierdzić bo czas tak przyjemnie zleciał … ;-)
Swietna sprawa, a jakie cudne widoki. Filipiny marzą nam się już od dawna, więc napewno się tam kiedyś wybierzemy.