Nocne Wilki do Polski nie wjechały, a my do Rosji i owszem. W dodatku bez wizy. Co prawda tylko na 11 godzin ale starczyło…

Goodbye Bangkok

Cieszę się, że wyjeżdżamy z Bangkoku. Było fajnie, nawet bardzo fajnie ale pogoda w Tajlandii pod koniec kwietnia jest nie do życia. Dosłownie. Słowo upał nabiera tutaj zupełnie innego znaczenia. Na przykład teraz. Zaraz po wyjściu z hotelu dostaję w twarz. Podmuchem wilgotnego i lepkiego gorąca. Jest 7:00 rano, a na dworze około 35 C. Nie chcę myśleć co będzie po południu.

Na szczęście tam gdzie lecimy jest chłodno i przyjemnie. Ostatnie prognozy mówią, że w Erywaniu będzie zaledwie 27 C.

 

S7 Airlines (Sibir Airlines)

Właściwie to teraz linie lotnicze nazywają się S7 Airlines i według Wikipedii są prawie całkiem bezpieczne. W ostatnich 20 latach były zaledwie 3 incydenty z ich udziałem. Raz maszyna S7 Airlines  wypadła z pasa, za drugim razem bomba pozbawiła życia 46 pasażerów, a w 2001 roku samolot Sibir Airlines został zestrzelony nad terytorium Ukrainy. Niby przypadkiem. Na szczęście będziemy lecieć w głównej mierze nad Chinami i Kazachstanem …

Maszyna budzi zaufanie, chociaż nie wygląda jak na najnowszy wypust z fabryki. Nie ma tak popularnych obecnie opływowych kształtów. Królują kanty i ostre krawędzie, w które idealnie wpisują się dwa kanciaste monitory wyglądające jak żywcem przeniesione z 25 letniego, luksusowego wówczas autobusu.

A w samolocie sami Rosjanie. I catering w cenie. – Ciekawe jak jest po rosyjsku sok pomarańczowy – próbuję sobie przypomnieć od wieków nie używany język. Ostatecznie pomagam sobie angielskim. Kolejne zamówienie staram się już jednak w całości sklecić po ichniejszemu. Chyba się udaje bo steward z uśmiechem mnie komplementuje:
– Dobrze mówisz po rosyjsku
– Spasiba balszoje

 

Lotnisko w Nowosybirsku

Według informacji MSZ-tu lecąc tranzytem przez Rosję i nie opuszczając lotniska mogę przebywać na terytorium Federacji Rosyjskiej przez 24 godziny. Z kolei wg informacji uzyskanych od linii lotniczych S7 na terenie lotniska w Nowosybirsku jest strefa tranzytowa więc z przesiadką na kolejny samolot, który mamy za 11 godzin nie powinno być problemów. Tyle teorii.

Na lotnisku oprócz maszyny którą przylecieliśmy stoją jeszcze dwie inne tych samych linii lotniczych, jeden samolot towarowy, prywatny odrzutowiec oraz kilka samolotów i helikopterów wyglądających na wojskowe. Zresztą wszystko za oknem wygląda bardziej jak koszary wojskowe niż cywilne lotnisko. Chociaż wreszcie jest. Terminal pasażerski. I nawet wychodzimy rękawem.

 

Czeski film na rosyjskim lotnisku

Tablice wskazujące kierunek na strefę tranzytową kończą się po 50 metrach okienkami z odprawą. Nie fajnie, przecież odprawy nie przejdziemy bo nie mamy wizy. Musieliśmy coś przeoczyć. Wracamy do ostatniego znaku i po chwili po raz kolejny lądujemy w niewielkim holu. Bardzo niewielkim, bo te kilkadziesiąt osób, które zostało do odprawienia zajmuje niemal połowę jego powierzchni.

Rosja wiza tranzytowa - lotnisko Nowosybirsk

Kable, rury wystające z sufitu i pustki. Tak wygląda międzynarodowe lotnisko w Nowosybirsku

 

– Trudno, najwyżej prześpimy się w tej klatce. Najważniejsze, że są toalety ;-)

– Wygląda nawet na to, że w jednej z nich ktoś się zaciął …

Fakt, zza drzwi jednego z trzech pomieszczeń wyglądających jak drzwi od toalety, od kilku minut dobiegało nieśmiałe pukanie i pokrzykiwanie, na które niemal nikt dookoła, łącznie z obsługą lotniska, nie zwracał uwagi. No prawie nikt. Jeden z pasażerów sprawdził przed momentem czy drzwi są na pewno zamknięte po czym odszedł szybkim krokiem, a dama w futerku stojąca bezpośrednio przede mną zwróciła uwagę kobiecie z obsługi lotniska.
– Niczewo, później – odburknęła zapytana i zawołała donośniej – Erywaaań, Ałmaaa-Ata!

Zaraz, to my przecież lecimy do Erywania.
– A pokażcie gdzie jesteście na mojej liście – zainteresowała się Rosjanka i podsunęła mi pod nos listę pasażerów. Listą był wymięty kawałek gazety, na którym ktoś odręcznie nabazgrał nazwę stolicy Armenii i nasze dwa nazwiska, a poniżej jeszcze 4 nazwiska pasażerów odlatujących do Kazachstanu.
– A żona gdzie ?
– O tam, z toalety wraca. No i tu w toalecie chyba ktoś się zatrzasnął – uprzejmie chciałem zwrócić uwagę na coraz wyraźniejsze próby oswobodzenia się kogoś z tajemniczego pomieszczenia.
– Zaraz tam ktoś przyjdzie, a wy siądźcie tu i czekajcie – zakomenderowała, oczywiście po rosyjsku.
I zaczęła bez wyraźnego celu spacerować po holu. Po 10 minutach wróciła do nas i zaczęła tłumaczyć.
– Wejdźcie na drugie piętro tam nikt was nie będzie sprawdzał. Tam jest strefa tranzytowa – wskazała kierunek, z którego przyszliśmy i zniknęła.
Super, jest jakaś inna strefa tranzytowa. Tylko gdzie do diabła jest drugie piętro. Po raz kolejny obeszliśmy 50 metrów korytarzy i sprawdziliśmy wszystkie drzwi. Wszystkie zamknięte. No nic, wracamy na dół. W salce odprawili się już niemal wszyscy pasażerowie, a celniczki zaczęły szykować się do opuszczenia posterunków. Czeski film czy zemsta za Nocne Wilki ?

– Szefowo, towarzyszko, pani kapitan … – cholerka, jak zwrócić się do rosyjskiej funkcjonariuszki, żeby jej nie urazić ? Próbuję bezosobowo, za to z niewinnym uśmiechem i najlepszym rosyjskim na jaki mnie stać.

– Przepraszam, a co z nami ? I co z tym co od godziny wali w drzwi ?
– A wy kto ? Czekać tutaj, zaraz ktoś przyjdzie.

Idzie. Wreszcie facet, może łatwiej będzie się dogadać. Otwiera tajemnicze drzwi, zza których wychyla się czarna, kudłata głowa i po krótkiej z nią rozmowie podchodzi do nas.
– Fajki masz ?
– Nie palę ale my do strefy tranzytowej musimy.
– No dobra – odpowiada zrezygnowany – zaprowadzę was, tylko zamknę drzwi. – To osoby, które nie zostały wpuszczone do Rosji – odpowiada lakonicznie na moje pytania, zastanawiając się wcześniej dobrą chwilę czy aby tym wyznaniem nie łamie tajemnicy służbowej.

 

Lotnisko Nowosybirsk – strefa tranzytowa

– Jak nie macie rubli to tam, w barze możecie wymienić dolary – dodaje na pożegnanie, zostawiając nas po ponad 2 godzinach od wylądowania w upragnionej strefie tranzytowej. Przy barze stoi kilkanaście kompletów wypoczynkowych. Skórzane fotele, sofy i absolutnie żywej duszy dookoła. Ok, w kącie siedzi schowana młoda dziewczyna, a za barem znudzony sprzedawca bawi się komórką. Wychodzi na to, że na jednego pasażera przypadają dwie i pół osoby z obsługi. To ma być międzynarodowe lotnisko ?

Dobrze, że przynajmniej bar jest, chociaż ceny w nim raczej europejskie. Po pięciu złotych, jakie płaciliśmy za drinka na filipińskim lotnisku, 14 zł za piwo jawi nam się w Nowosybirsku jako cena z kosmosu.

– Celnik powiedział, że mogę tu dolary na ruble rozmienić ? – pytam barmana
– Niet
– A dolarami mogę płacić
– Niet
– A internet tu jest ?
– Niet
– A zupę masz ?
– Niet
– A wódka – pytam zrezygnowany ?
– Jest i kartą kredytową możesz zapłacić – odpowiada uśmiechając się pod nosem

– No to jesteśmy w Rosji – komentuję pod nosem i powtarzam to samo kilka godzin później, podczas próby wysuszenia rąk w nowej, eleganckiej, lotniskowej toalecie. Nowoczesna suszarka zawieszona na ścianie nie działa. Bo działać nie może. Kabel zasilający dynda sobie smętnie owinięty fabrycznie w folie. Nawet gdyby ktoś chciał go z tej folii odwinąć i podłączyć to nie bardzo miałby gdzie. Na ścianie wyłożonej lśniącymi kafelkami, w promieniu kilkunastu metrów nie ma ani jednego gniazdka…