Po Negrosie i Panay, przyszedł czas na kolejne wyspy na Filipinach. Na Siquijorze i Boholu postanowiliśmy spróbować swoich sił na motorku. Tylko jak się na to cholerstwo zapakować z kulami inwalidzkimi Anki ?

Mój pierwszy raz na skuterze

– Można przywiązać do motorka – kombinowaliśmy. Tylko do czego ? Będą przeszkadzały, chyba, że damy je w poprzek.
– To może trzymać je w ręku ? Dobre ale tylko na krótkich dystansach.
– Miejscowi wożą motorkami wszystko więc i my musimy ogarnąć jakoś kule inwalidzkie. Dość teoretycznych rozważań – decydujemy, że przetestujemy wszystkie rozwiązania w praktyce. Pod warunkiem, że wcześniej się nie zabiję. Kobitka wynajmująca nam motor z pewną obawą patrzy na moje pierwsze, nieśmiałe próby ruszenia i zawrócenia. Jadę, co z tego, że pod prąd. Na Filipinach wszystko jest możliwe ;-)
Próba nie wyszła chyba, aż tak tragicznie bo właścicielka nie zażądała zwrotu kluczyków (a podobno zdarzały się takie sytuacje) tylko wręczyła mi kaski i życzyła udanych wojaży.
No to próbujemy. Zapakować siebie i kule.

Skuterem po wyspie Siquijor

 

I pierwsza guma

Zmieściliśmy się. I my, i kule inwalidzkie. Miejscowi patrzą na nas jak na zjawisko. W sumie zupełnie nie wiem czemu. Nie dziwi ich krowa w tricyklu, a nie mogą się napatrzyć się na pasażerkę z kulami wystającymi z plecaka i w plastikowym bucie ;-)

Idzie nam coraz lepiej. Zawracamy, jeździmy po piasku. Jednak chwilę przed zjazdem na kolejną plażę słyszę cichutkie „puuff”i zaczyna rzucać mi kierownicą. Guma. Pośrodku niczego. Śmieję się sam do siebie zaskoczony swoją reakcją. Zepsułem się !!! Nie wściekam się, nie martwię, tylko śmieję.
– Mister, mam problem z kołem – pytam kierowcę przejeżdżającego motorka.
– 500 m dalej, może kilometr jest zakład.
Kule z plecaka i przed siebie. Spróbujemy się jakoś doczłapać. Chociaż może lepiej  usiąść w barze i napić się czegoś.
– Piwo i colę poproszę – zaczynam rozmowę z uśmiechniętą (a jakże) Filipinką. – I problem mam. Z kołem.
– Coś poradzimy – usłyszałem tylko i zanim się zorientowałem koło było odkręcone i pojechało wraz z kimś z rodziny do zakładu. Z półtorej godziny i 8 zł później jechaliśmy już dalej z pięknie załatanymi dwoma dziurami w przedniej oponie.

Ludzie na Siquijorze

 

Każdy może zamieszkać na Filipinach

Ale mieliśmy szczęście, że gumę złapaliśmy właśnie w tym miejscu i spotkaliśmy Gretch – dociera do nas wieczorem. Gdyby zdarzyło się to na leśnej drodze przy Kasuduan Beach pewnie nie poszło by tak łatwo.

>> więcej zdjęć z Siquijoru, co zwiedzać i informacje praktyczne

Póki co cieszymy się jednak kolejnym, spektakularnym zachodem słońca oglądanym z plaży przy Tori`s Backpaakers.

San Juan + Siquijor

To ośrodek prowadzony przez mieszaną, czesko – filipińską parę. W ciągu kilkunastu lat swojego pobytu tutaj Thomas widział już różne wyspy na Filipinach.  Na Siquijor przeniósł się ponad rok temu bo jak twierdził na wyspie Mindanao było za dużo ludzi. Teraz żyją sobie spokojnie wynajmując kilka pokoików bezpośrednio przy morzu.
– Buty ? Po co mi buty. Wystarczą japonki – śmieje się Tomas gdy rozmawiamy o tym jak się mieszka na Filipinach.

W Toris Backpakers

Nie tylko jego uwiodło spokojne życie na rajskiej wyspie.

– Jesteście z Polski ? – spytał nas jeden z kierowców tricykla zaraz po przyjeździe na Siquijor. A Damiana znacie ? On też jest z Polski i mieszka niedaleko.

Nie znaliśmy ale od czego jest internet. Ledwie chwilę zajęło nam ustalenie, że Damian to Polak, który na Filipinach mieszka i pracuje przez internet organizując szkolenia. Miał dosyć ciągłej pogoni i wymyślił sobie projekt pod nazwą „Ucieczka do Raju”. Niestety nie udało nam się spotkać ale ucięliśmy sobie przyjemną pogawędkę z filipińskimi sąsiadami.

– Powiedz czy to prawda, że u was podatki to 40 % ? – zapytał jeden z nich
– Niestety tak. Jak zliczyć wszystko to bywa, że i więcej. Ty zarabiasz łowiąc ryby ? To u nas jak złowisz 10 to zazwyczaj przynajmniej 6 musisz oddać rządowi, jako podatki – próbowałem wytłumaczyć polski system podatkowy bardziej obrazowo
– To chyba nie chciałbym u was mieszkać. U nas jak złowię 10 ryb to 5 zjadam, 5 sprzedaję sąsiadom, a rządowi wara od tego co złowię czy zarobię.

Na taką ripostę nie znalazłem już żadnej odpowiedzi…