Co warto zobaczyć w Czarnogórze ? Wszystko. Sympatyczna jest Budva, ciekawy Stary Bar, przepiękne są okolice Kotoru, a i Sv. Stefan robi wrażenie choć jest przereklamowany. Natomiast jest jeszcze inne miejsce, do którego dojechaliśmy stopem spotykając po drodze sympatycznych, miłych i porąbanych ludzi bo po Czarnogórze najlepiej podróżuje się właśnie autostopem :-)

>> wcześniejsze stacje bałkańskiego randez vouz: Droga do Starego Baru i Święty Stefan – wyspa milionerów

Zatoka Jaz czyli pierwsze podejście do Kotoru

Pierwszego stopa złapaliśmy już po kilkunastu sekundach. Z sympatycznymi chłopakami dojechaliśmy do Baru i zamiast tam poczekać  na kolejnego uprzejmego szofera to zachciało nam się podreptać. Postanowiliśmy podejść kawałek piechotą. Tylko, że z małego kawałka szybko zrobił się nasz kawałek (1 nasz kawałek = kilkadziesiąt małych kawałków), a po kolejnych kilku kilometrach, dziesiątkach zakrętów i jednym, ciemnym tunelu zobaczyliśmy zatokę Jaz. I to był koniec planów na ten dzień. Kilkaset metrów od nas znajdowała się przepiękna plaża, z której postanowiliśmy się tego dnia nie ruszać do wieczora.

Zatoka Jaz - Czarnogóra

Pozostawał tylko jeden, maleńki drobiazg. Z tych kilkuset metrów, jakie dzieliły nas od raju, większość byłą w pionie. Piechotą jakieś 30 minut. Z górki. Chwilowo nie przejmowaliśmy się tym ile czasu będziemy się wspinać z powrotem :-)

 

Budva prawie jak Mielno (*)

Żeby nie mieć wyrzutów sumienia (w końcu miał to być dzień przeznaczony na zwiedzanie Czarnogóry) postanawiamy zahaczyć w drodze powrotnej o Budvę. Poza pięknym starym miastem, Budva nie różni się za bardzo od innych kurortów.

budva

No może jest mniej badziewia na straganach i więcej drogich restauracji i bogatych Rosjan. Nie wiem czy to efekt słońca, pogody i całego dnia w zatoce Jaz ale Budva też nam się podoba. Zresztą tego dnia podobałoby nam się chyba wszystko …;-)

 (*) no dobra, z tym porównaniem do Mielna trochę przesadziłem, Budva jest zdecydowanie ładniejsza

 

Autostop w Czarnogórze – praktycznie

Autostop w Czarnogórze jest świetnym sposobem na szybkie przemieszczanie się wzdłuż wybrzeża. Praktycznie nigdy nie staliśmy dłużej niż kilka – kilkanaście minut (poza Radovici – zobacz), a do tego poznaliśmy rewelacyjnych ludzi. Uważać trzeba tylko na jedno. Planując podróż stopem łapcie go w miejscu, w którym zostaliście wysadzeni. Idąc dalej może się okazać, że następne miejsce dobre do łapania stopa będzie kilka i więcej kilometrów dalej. Nauczkę odebraliśmy przy pierwszej próbie dojazdu do Kotoru. Zamiast łapać stopa w Barze, chcieliśmy podejść do przodu. A dalej już były tylko zakręty, tunele, serpentyny i zero pobocza. Ale dzięki temu odkryliśmy zatokę Jaz :-)

Kotor – drugie podejście

Za drugim razem nie popełniliśmy tego samego błędu. Nie daliśmy się skusić pięknym widokom, a stopa łapaliśmy w tym samym miejscu gdzie nas wysadzono. Dzięki temu już przed 9:00 mogliśmy zastanawiać się jak u licha wstawiono tam te wielkie wycieczkowce, bo przecież nie wodą. Z miejsca, z którego je podziwialiśmy widać było tylko majestatyczne góry i ogromne statki, które wręcz zasłaniały cieśninę tworząc irracjonalny widok.

Ranny przyjazd zawsze się opłaca. Dzięki temu możemy obserwować jak miasteczko budzi się do życia i szykuje na przyjęcie kolejnej porcji setek turystów. Ciekawe jak się żyje w takim „skansenie” pod czujnym okiem przyjezdnych, którzy zaglądają w każdą dziurę, w każde okno i na każde, miniaturowe podwórko. Prywatności zero, szczególnie, że dom jest tu przytulony do domu, a uliczki są tak wąskie, że wystarczy czasem otworzyć okno by podać sobie rękę z sąsiadem z naprzeciwka.

Puste jeszcze przed momentem zaułki zaczęły nagle wypełniać się hordami zdobywców Kotoru dając sygnał do ewakuacji. Podoba mi się straszliwie ale mieszkać na stałe bym tu nie chciał…

 

Perast – perła wybrzeża Czarnogóry

Jedziemy autobusem na stopa ! My nie mamy drobnych, pan nie ma wydać i gestem ręki, z uśmiechem każe nam siadać z przodu. Po 20 minutach jazdy lądujemy w kompletnie innym świecie. Po gwarnym Kotorze cisza jaka panuje w Perascie bije po uszach. Starówka usytuowana na zboczu góry, bezpośrednio nad wodami kotorskiego fiordu wygląda jakby zbudowana była wyłącznie dla nas.

Dookoła nie ma żywego ducha, dopiero w knajpkach nad brzegiem wody spotykamy kilka osób. Większość siedzi w lokalnych restauracjach i przy specjałach z owoców morza zapijanych miejscowymi trunkami podziwia widok na „fiord” i oddalone o rzut kamieniem dwie wysepki. Sztuczną – wyspę Gospa od Škrpjela (Matki Boskiej na Skale) i naturalną Sveti Đorđe – wyspę św. Jerzego.

Skoro wszyscy siedzą i nic nie robią to znaczy, że coś w tym jest. Rozkładamy się na plaży położonej przy niewielkiej knajpce i przyglądając się rybom i krabom harcującym w wodzie na wyciągnięcie bierzemy przykład z reszty.

W przeciwieństwie do Kotoru w Perascie mógłbym zamieszkać. Jest cudnie. To jak dotąd najbardziej klimatyczne miejsce w Czarnogórze :-) I zdecydowanie lepsza baza wypadowa niż nasz camping w Crvenej Glavicy (zobacz) Cóż, może następnym razem …

 

Autostop w Czarnogórze – kierowcy

A co z tymi porąbanymi (pozytywnie rzecz jasna) kierowcami ? Najlepszy był Zeljko, z którym wracaliśmy z Kotoru. Właściwie miał nas tylko przetransportować na drugą stronę długiego tunelu ale w trakcie jazdy wykonał dziwny telefon i zmienił plany. Podrzucę was do Budvy przekazał nam przez syna, który mówił trochę po angielsku. Zeljko był Chorwatem i miał całkowite adhd. Potrafił równocześnie rozmawiać z nami, zmieniać płytę, boksować się z siedzącym na tylnym siedzeniu dzieckiem i wyrzucać przez okno piłkę, jako już młodemu niepotrzebną. Opowiedział nam sporo o sobie, różnicach między narodami bałkańskimi, a na koniec zaprosił na piwo, obiad i na swój … jacht, który podobno stał w Budvie. Z zaproszenia na piwo skorzystaliśmy, za jacht grzecznie podziękowaliśmy wracając do naszego M1 na campingu obiecując, że odwiedzimy go w chorwackiej Puli.

 

>> Kolejna przystanek: W drodze do Bośni