Jeszcze kilka lat temu podróż do Laosu rozpatrywałem wyłącznie w kategoriach kolejnego marzenia do spełnienia. A dziś siedzę w busie schłodzonym do jakiś 50 stopni Celsjusza i zastanawiam się na co mi to było.
Pogoda w Laosie – gorzej niż w piekle
Na zewnątrz jest jak w piekle. Odczuwalna temperatura to 44-46 C (*). Tak źle nie było nawet w Kuala Lumpur. Tam dreptaliśmy również w południe. Wolno bo wolno ale dreptaliśmy. W Laosie po 12:00 nie da się wysiedzieć na zewnątrz, a spacer przypomina bieganie z plecakiem po łaźni tureckiej.
>> więcej o naszej podróży: Przedreptać Świat – 6 miesięcy w Azji
I pewnie dlatego Wientiane w dzień wygląda jak wymarłe. Sklepy są pozamykane, na ulicach nie ma ludzi. To jest stolica Laosu ? Wygląda bardziej jak miasto po przejściu epidemii.
– Dalej nie idziemy – już po kilkunastu minutach po wyjściu z hotelu jesteśmy co do tej kwestii wyjątkowo zgodni i rozglądamy się za miejscem, w którym będziemy mogli przeczekać najgorszą porę racząc się miejscowym „Laobeer”. Zwiedzanie skończymy wieczorem …
Laos transport
Jedziemy do Vang Vieng i zastanawiamy się nad zawiłościami laotańskiego transportu. Chcieliśmy jak te „zosie samosie” załatwić jak zwykle wszystko sami. Pojechaliśmy na dworzec północny w Wientian co z tuktukiem i lokalnym autobusem kosztowało nas 30 000 LAK/2 os, a na miejscu okazało się, że w dalszą drogę do Vang Vieng możemy ruszyć za 3 godziny, rozklekotanym autobusem za 40 000 LAK za osobę lub za chwilę, mikrobusem za 50 000 LAK. Siedzimy więc w busiku, klima zaczęła docierać też do tylnych siedzeń i temperatura spadła do „akceptowalnych” 45 stopni i zastanawiamy się. Skąd wzięła się cena 35 000 LAK, którą dzień wcześniej widzieliśmy w jednej z agencji turystycznych za przejazd VIP-owskim autokarem, z transferem spod hotelu i czemu do diabła nie kupiliśmy tam biletu …
Ludzie …
No i ci ludzie. Gdzie są ci mili, otwarci i sympatyczni Laotańczycy ? Może gdzieś dalej na północy lub południu bo tym, których do tej pory spotkaliśmy daleko do wiecznie uśmiechniętych Filipińczyków nie mówiąc o gościnnych Irańczykach. Większość z nich wygląda jakby była na coś obrażona. Często nawet w sklepie czy knajpie, widząc ponure spojrzenie obsługującego zaczynam czuć się winny. Za to, że ośmieliłem się przyjechać do Laosu, że chcę coś kupić, zjeść, a nawet za okupację Laosu przez Japończyków w czasie II wojny światowej…
Podoba nam się w Laosie
Ale żadne upały, fochy mieszkańców czy drobne upierdliwości transportu nie będą psuły mi mojego marzenia ;-) Po pierwszych trzech dniach i tak podoba mi się w Laosie. Szczególnie widokowo. Uwielbiam takie prowincjonalne stolice jak Wientian, które mogę obejść na piechotę. Słońce zachodzące nad Mekongiem maluje nam wieczorem niezwykłe landszafty, a w Vang Vieng wystarczy wyjść kilkaset metrów poza zabudowania, żeby urwać się tym, którzy przyjeżdżają tu tylko po to by poimprezować.
I ceny. W Laosie nie jest już co prawda tak tanio jak jeszcze kilka lat temu i w stosunku do sąsiadów, Malezji, Indonezji czy Filipin, ceny niektórych produktów są już nawet nieznacznie wyższe. Natomiast nadal można tu znaleźć pokoik z łazienką za niecałe 30 zł. Nawet w miejscach turystycznych jak Wientian czy Vang Vieng zjeść obiad za 10 zł (w restauracji, w budkach na ulicy taniej), a na targu w stolicy znaleźć torebkę zdobioną haftami za 7 zł. No i wreszcie możemy spokojnie usiąść na piwie w knajpie bo po dwunastu złotych w Tajlandii, pięć złotych w Laosie brzmi znacznie lepiej …
Już jest fajnie, a zobaczymy co będzie dalej ;-)
To wszystko jest prawda
Laotańczycy nue lubią turystów i za hotel z Agody, trzeba 2 razy zapłacić! W wielu sklepach portrety Lenina. I po 10 dniach uciekliśmy do Kambodży. Te straszne opowieści z Laosu to prawda. My tez tego doznaliśmy.
do Laosu jeżdzę wyłącznie podupcyć i się nachlać
Gdzie ty byłeś,że masz takie doświadczenia.Moim zdaniem nie powinieneś wyjezdżać z domu na tak długo.Takie spojrzenie na Laos wynikało ze zmęczenia.A w Luang Prabang byłeś chyba po Laobeer.
Jak zamierzasz cokolwiek komentować to zrób proszę drobny wysiłek intelektualny by przeczytać coś ze zrozumieniem. Sam tytuł wyrwany z kontekstu lub przeczytanie pierwszego akapitu to zbyt mało by wyciągać wnioski …
Nie wiem gdzie w tym wpisie piszę coś o Luang Prabang, w którym nam się bardzo podobało. Zresztą jak i ogólnie w Laosie, do którego planujemy wrócić. To był wpis stworzony na bieżąco, na podstawie pierwszych wrażeń i odczuć. A te podczas pobytu w Vang Vieng były właśnie takie, że Laotańczykom – zmęczonym tam wyraźnie ekscesami turystów – o czym świadczą tablice, w których proszą by przyjezdni szanowali ich obyczaje – nie chce się już uśmiechać do przyjezdnych. I do Irańczyków czy Filipińczyków zdecydowanie dużo im moim zdaniem brakuje.
A zmęczeni nie jesteśmy – inaczej nie spędzilibyśmy w Azji już prawie roku – więc nie obawiaj się ;-)
Jestesmy w niewielkiej miejscowosci Thalat ok.60 km.na pn.od Vientiane.Wlasnie ze wzgledu na wyjatkowosc krajobrazu postanowilismy zostac tu kilka dni.Cztery ostatnie miesiace spedzilismy w Tajlandii,w roznych czesciach kraju i nigdzie nie spotkalismy sie z tak niemilym przyjeciem jak w Laosie.Staramy sie nie miec uprzedzen i sami podchodzimy do ludzi z usmiechem ale bardzo rzadko odpowiadaja nam tym samym.Czujemy sie troche jak niechciani goscie.Naszym zdaniem rowniez ceny sa tu wysokie w stosunku do jakosci i Tajlandie juz wspominamy z wielka nostalgia.Ciagle jeszcze mamy jednak nadzieje,ze w in nach rejonach ludzie Beda sympatyczniejsi.
To dawajcie znać co znajdziecie ;-) My do Laosu chętnie wrócimy ale właśnie ze względu na krajobrazy bo jeśli chodzi o ludzi to i tak najlepiej było na Filipinach ;-) Pozdr i powodzenia.
Jestesmy w listopadzie 2015 r. w Laosie. Ceny są dwa razy wieksze niż w Tajlandii, a towary znacznie gorsze. Pokój 2 osobowy z klimą za 10 dolarów, zupa 2,5 dol, woda mineralna 1,5L za 2,5 zł. Wynajelismy i zapłacilismy przez internet http://www.agoda,com za dwa pokoje w tanim hotelu, to gdy przyjechalismy na miejsce to własciciel hotelu powiedzial, że musimy jeszcze raz zapłacic, bo z agody nie ma żadnych informacji! i ma nas w d..pie, a dodatkowo kazał nam jeszcze pojechać tuk-tukiem do innego hotelu za 60.000 kipow tylko tak dla jaj, aby zrobić nam na złość. Czyli musielismy zapłacić ponownie za nocleg oraz za bezsensowne szukanie tego samego hotelu. Laotanczycy kłamią bez mrugiencia okiem, każdy mówi co innego, nie mają zadnych wyrzutów gdy to robią, Czegoś takiego nie ma w żadnym innym kraju ościennym do Laosu. Na turystów sa obrażeni i w ogóle im na nich nie zalezy.
A gdzie jesteście ? W Vangvieng faktycznie ludzie sprawiali wrażenie obrażonych na cały świat ale myślę, że sporo w tym winy turystów, na których się napatrzyli, a którzy przyjeżdżali tam tylko na spływ dętkami i po to, żeby się upić i naćpać. W Luan Prabang było zdecydowanie lepiej.
Ceny w Luang Prabang i Wientian wydaje mi się, że były niższe niż w przynajmniej w Bangkoku, a przy najmniej nikt nie zawyżał ich tak drastycznie. No i jakość wcale nie była taka zła chociaż i w Tajlandii i w Laosie większość produkowana jest pewnie w Chinach ;-)
I można być Laotańczykiem i się uśmiechać ;-) W Luang Prabang jest już bardzo sympatycznie, zupełnie jakbyśmy wjechali do innego kraju, innego Laosu ;-)