Oman był dla nas kierunkiem przewidywalnym. Przedreptaliśmy już spory kawałek Bliskiego Wschodu i wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać. A teraz wszystko jest nowe, dziwne, nieznane. Zachciało nam się Azji to mamy …

Azjatyckie smaki

Jaki jest szczyt okrucieństwa i perwersji jednocześnie ? Dać głodnemu zupę. Dobrą zupę, w której wyjątkowo dobrze komponuje się ze sobą składniki jakich w Polsce pewnie nigdy nie włożyłbym razem do jednego talerza. Ryba, papryczki chili, ananas, limonka, makaron znany z zupek chińskich i jeszcze kilka innych smaków, których nie jestem w stanie zidentyfikować. I obok talerza położyć pałeczki do jej zjedzenia ;-)

Dotarliśmy do Kuala Lumpur

>> więcej zdjęć z Kuala Lumpur w zakładce Moje Miejsca 

 

Rano śniadanie. Nie mam pojęcia jak ze świniaka można zrobić słodki dżem. W nazwie miało pork, smakowało … Nieźle. Więc w sumie po co zastanawiać się nad składem ;-) Do popicia sok z owoców drzewa smoczego. Wygląda jak sok ze świeżych buraków i trochę też tak smakuje. A może bardziej jak agrest ? Najbardziej chyba jak … owoc drzewa smoczego ;-)

Sok z Dragon Fruit

 

Duriana nie tknę …

W markecie jest jeszcze gorzej, to znaczy lepiej ;-) Lody z duriana, najbardziej śmierdzącego owocu na świecie. Anka wyczuwała orzechy, ja tam czułem tylko padłą krowę i na pewno nie będzie to mój ulubiony smakołyk. Smaczne są natomiast owoce dragon fruit, na pewno smaczniejsze niż te w soku i jack fruit, chociaż ten ten mi trochę zalatywał durianem. Smakiem, który najmniej mi jak do tej pory przypadł do gustu (poza durianem rzecz jasna) jest owoc, który smakował jak jabłko umyte w wodzie z morza martwego. Smak, który można odtworzyć w domu. Wystarczy obrać twarde jabłko, w 1/2 szklanki wody rozpuścić kilka łyżek stołowych soli, a później ugryźć jabłko i zapić wywarem ;-)

>> Park Motyli w Kuala Lumpur – zdjęcia

 

Jedzenie w Azji i … picie

Jedzenie w Azji (picie zresztą również) wymaga jak na razie sporej dawki improwizowania i pogodzenia się z tym, że nie zawsze dostaniemy to na co mieliśmy ochotę ;-) Zimna lemoniada, który marzy mi się od godziny okazuje się być gorącą herbatą z wrzuconymi do środka limonkami.
– Czy to jest u was lemon juice – pytam ?
– Nie, lemon tea
Po chwili dostaję z powrotem swój wymarzony lemon juice. Gorącą wodę z limonkami w środku. Trzeba było wyrażać się dokładniej i dodać, że z lodem ;-) Względnie pokazać palcem. Sok z tej trzciny cukrowej proszę lub to coś co wygląda jak pomyje, a okazuje się być herbatą z mlekiem, lodem i imbirem. Dobre.
– Co to jest ?
– Ginger Tea

 

Jedzenia na ulicy jest mnóstwo, szczególnie w okolicy China Town, w której usytuowany jest nasz niewielki hotelik. Tylko jak połapać się w tym co jest co. Np co robi się ze sprasowanymi na płasko kurczakami (na zdjęciu tytułowym), co kryje się w środku zawiniętej w liść i szary papier kupki albo co za potrawa kryje się za określeniem, które dla europejskiego ucha brzmi jak coś w rodzaju sjang jon.

Jedzenie w Azji - stoisko na China Town

 

Próbować ;-) A jak raz czy dwa się pomylimy to też się przecież nic nie stanie ;-)

Najważniejsze, że jedzenie jest rewelacyjne, ludzie uśmiechnięci no i hip, hip hurra ;-) Jesteśmy w końcu w Azji i nie wiem kiedy zdążymy spróbować tych wszystkich smakołyków, którymi kuszą sklepy, stoiska i budki w Kuala Lumpur.

Welcome to znaczy Selamat Datang Malasia ;-)