Obchodziliśmy ją 3 razy. Siedzą miejscowi, dużo miejscowych więc musi być dobre jedzenie. Dobre i tanie. Z arabskimi garkuchniami mieliśmy już trochę do czynienia ale co i jak zamówić w hinduskiej restauracji ?

Moje pierwsze Thali

Raz kozie śmierć. Wchodzimy. Licząc na to, że się nie potrujemy bo lokal na pierwszy rzut oka wygląda tak, że pani z sanepidu, która chciałaby go skontrolować dostała by zawału w drzwiach wejściowych. Na drugi rzut wcale niestety nie jest lepiej …

Witają nas zdziwione spojrzenia miejscowych i uśmiech jednego z kelnerów, który zapraszająco kiwa na przywitanie.
– Zapraszamy, wejdźcie do środka.

Sami faceci. Czarni, brązowi, śniadzi. Szemrane towarzystwo – polskie stereotypy dają o sobie znać nadspodziewanie szybko. Jest menu i to po angielsku. Może nie będzie tak źle. Może … Już pobieżna lektura pozwala się zorientować, że z dwudziestu kilku pozycji w menu rozpoznajemy jedynie samosy, herbatę i coca-colę. No i Lassi. Podobno bardzo dobry napój mleczny. Jest więc jakiś punkt zaczepienia ;-)

Moje pierwsze Thali

Poproszę samosy, colę, 2 x lassie oraz to, to i to. Na wszelki wypadek strzelamy w różne części menu licząc na to, że coś da się zjeść. Po chwili na stole lądują pierwsze potrawy. Właściwie 3 miseczki z sosami. Zielony, podobny do tego, którym zajadaliśmy się na La Gomerze i dwa czerwone. Wszystkie piekielnie ostre i niezwykle aromatyczne. I kilka miseczek z surowymi ćwiartkami cebuli i limonkami.

Moje pierwsze Thali w Omanie

Dzbanka z wodą stojącego na stole profilaktycznie nie ruszamy. W jakiejś kulturze woda podawana do stołu służy do mycia rąk, a nie do picia. Gdzieś coś dzwoni ale nie bardzo pamiętam gdzie.Chyba nie tu bo miejscowi ją piją. Niech piją. Im kranówa nie szkodzi, my chwilowo zostajemy przy coli.

Po chwili obok dzbanka z wodą ląduje kolejny, z czymś mlecznym.

– Czy to Lassi ? – pytam po angielsku
– Lassi ? A tak, Lassi – odpowiada kelner z uśmiechem.

Nalewam 2 pełne szklanki do metalowych kubków i próbuję jednego. Słodkie nie jest. Smakuje jak lekko słonawe mleko rozrobione z wodą. Chyba nie będzie moim ulubionym napojem.

Hinduskie Thali

Jest reszta zamówienia. Thali. Na stole ląduje metalowa tacka z niewielkimi miseczkami i gorącym chlebem. Z 5 miseczek rozpoznaję bakłażana i jakiś rodzaj jogurtu. Składu reszty past mogę się tylko domyślać. Szczególnie ostatnia miseczka nas intryguję. Sos czy zupa ? Delikatnie maczamy chlebki próbując podejrzeć co robią inni. Jest łyżka więc ostatecznie stawiamy na zupę. I słusznie.

Zajadamy aż nam się uszy trzęsą nabierając kawałkami chleba pasty z poszczególnych miseczek. Na szczęście jedzenia rękoma nauczyliśmy się wcześniej i sprawia nam to niezwykłą frajdę. Szkoda tylko, że zawartość tak szybko się ko … Nie dokończyłem myśli, gdy jeden z kelnerów zgrabnym gestem rzucił mi na miskę kilka dodatkowych chlebków i uzupełnił puste miseczki. Ok, głodny stąd nie wyjdę ;-)

Po chwili podlatuje pierwszy kelner i z uśmiechem kładzie przed nami dwa kubki ze słomkami.
– Twoje Lassi, mister.
Uups … Przepraszam, to co w takim razie jest w moim metalowym kubku ?
– A to, to butter milk …
– Przecież przed chwilą mówiłeś, że to Lassie ?
– Ja ? Mówiłem, że za chwilę przyniosę Lassi, mister …

Ok, w sumie i tak nie jest najgorzej. Zawsze mogłem napić się wody do mycia rąk ;-)

 

Ps. Knajpka została jedną z naszych ulubionych, a Lassi,  ale już to prawdziwe, nieodłącznym drinkiem do każdego posiłku ;-)