Nie do końca to miałem na myśli gdy kombinowałem jakby tu uczcić pierwszy miesiąc naszej podróży po Azji.
Na co uważać w Azji
Malaria, denga, ameba i wścieklizna. Tsunami, tajfuny i burze strącające samoloty. Kieszonkowcy i zatrucia pokarmowe. To miały być niebezpieczeństwa czyhające na nas w Azji. A tymczasem prawdziwym zagrożeniem okazały się zwyczajne dziury w drodze. Dziury i niepozakrywane otwory w ciągnących się wzdłuż ulic rynsztokach. I może nie takie znowu zupełnie zwyczajne. Niektóre z nich miały po metr i więcej głębokości. A taka dziura w połączeniu z tyloma ciekawymi rzeczami dziejącymi się dookoła i zapadającym zmrokiem to potencjalne kłopoty. Szczególnie gdy wyczerpie się limit farta przypadający na dany dzień …
Szpitale w Malezji
Tak poznaliśmy dość dokładnie jeden z malezyjskich szpitali. Ten, do którego zawiózł nas taksówkarz nie przypominał polskich placówek medycznych. Nie przypominał nawet serialowego szpitala w Leśnej Górze ;-) Klimatyzowane wnętrza z uśmiechniętym personelem. Żadnych fartuchów, odpadających tynków i smutnych twarzy. Na stołówce soki z owoców, desery i dania obiadowe jak w restauracji, a sala rehabilitacyjna, z kolorowymi ścianami i dudniącą muzyką, wyglądała bardziej jak nowoczesna siłownia. Takich szpitali było podobno w miasteczku kilka…
Natomiast lekarz i diagnoza była już jak najbardziej na serio.
– Od dziś kule proszę pani i bucik usztywniający będą towarzyszyły pani w dalszej podróży – usłyszeliśmy diagnozę.
Podróż z kulami
Kiedyś wrzeszczałbym w duchu ze złości. Dziś cieszę się, że skończyło się tylko tak. W końcu nic wielkiego się nie stało. To tylko chwilowa kontuzja, w dodatku niezbyt skomplikowana i niewymagająca interwencji chirurgicznej. Mogła zdarzyć się każdemu i wszędzie. Przecież nie przerwiemy z tego powodu podróży ;-) Ludzie podróżują na wózkach, także my też spróbujemy zobaczyć jak wyglądają podróże o kulach. Będziemy musieli zmodyfikować tylko nieco dalsze plany …
Co się zmieni ?
Zamiast chodzenia częściej będziemy poruszać się autokarami, taksówkami i bardziej przychylnym okiem spojrzymy na miejscowe samoloty, które są zresztą często niewiele tylko droższe od innych środków transportu. Odpadnie też kilka punktów programu na rzecz dłuższego pomieszkania w jakimś ładniejszym miejscu, co zresztą i tak planowaliśmy. Nadrobimy innymi, możliwymi do zrealizowania rzeczami jak np udziałem w największej imprezie żeglarskiej na Filipinach. Być może tak właśnie miało być ? Drepczemy zatem dalej, tylko przez najbliższych kilka tygodni nieco wolniej. Anka o kulach, ja z podwójnym garbem bagażowym.
A świat nadal jest piękny, ludzie wspaniali, a miejsc do zobaczenia zostało jeszcze mnóstwo ;-)
Zobaczymy tylko jak będzie wyglądała podróż z kulami inwalidzkimi w samolocie …
Kochani! Czytam od początku co by mieć poukładaną Waszą podróż zgodnie z kalendarzem :):) Wróciłam zza oceanu i teraz tylko Waszymi przygodami żywię się na codzień :) Mam nadzieję, ze noga Ani coraz lepiej, czytam z ciekawością , czasami z wypiekami na twarzy, czasami z zazdrością….trzymajcie się dzielnie
Hej, hej ;-) Jak miło Cię słyszeć, chociaż wirtualnie ;-) Swoją Ameryką Południową tak nas zaraziłaś, że na bank to będzie kolejny kierunek naszej podróży. Na razie próbuję znaleźć chwilę czasu by pouczyć się hiszpańskiego ale jakkolwiek by to nie zabrzmiało w kontekście 6 miesięcznej podróży z tym wolnym czasem jakoś krucho ;-);-) Noga się goi, Anka zaczyna skakać jak gazela. Opracowaliśmy patent na jazdę z kulami i teraz ganiamy wszędzie na skuterku. Filipiny były niesamowite, teraz próbujemy oswoić Indonezję. A jak nie będziesz miała co robić i znajdziesz tanie bilety to bierz Aśkę i Jarka i wpadajcie do nas – jakiś bambusowy domek zawsze Wam znajdziemy ;-)
czytamy czytamy :-)
trzymam kciuki
i serdecznie pozdrawiam
Barbara olesków
Dziękujemy pięknie ;-) A ciąg dalszy się tworzy i skoro już wiem, że ktoś go będzie czytał to muszę się bardziej postarać ;-) Również pozdrawiamy serdecznie
Pozdrawiam i dalszej nieustającej radości z każdego dnia podróży mimo wszystko życzę :), Anka szybkiego powrotu do czasu sprzed kul życzę ,na bieżąco Was czytam sobie i moim chłopakom :) , czekam na ciąg dalszy , pzdr Kamila
To żeś się Aniu dorobiła. Ale znam to z praktyki. Też miałem styczność z kanałem ściekowym a raczej jego dnem. Całe szczęście w dzień i płytki był :) Z drugiej strony pozytyw. Krystus wroci napakowany od noszenia dwóch plecaków :) Powodzonka. I zdrowiej. Czytam z ciekawością.
Na pewno sporo kilo chudszy ;-) Ryż na śniadanie, ryż na obiad i ryż na kolacje, a teraz jeszcze dwa plecaki ;-) Wrócę jak młody bóg ;-);-) Pozdrawiamy w drodze na Filipiny.