Pomysł na ten tekst powstał zaraz po powrocie z Iranu. Jeszcze dobrze się nie rozpakowałem, a już chciałem wracać z powrotem. Stwierdziłem jednak, że odczekam chwilę i sprawdzę czy z perspektywy czasu, nadal te same rzeczy będą mi się podobać, czy może fascynacja Iranem minie mi po miesiącu. Nie minęła, a za tymi rzeczami, miejscami i ludźmi wciąż tęsknię tak samo, a może nawet mocniej …
Czego zazdroszczę Irańczykom
1/ DOUGH-a
Sfermentowane mleko, trochę wody, sól i świeża mięta i już mamy narodowy napój Irańczyków. Smakuje trochę jak turecki Ayran z dodatkiem mięty i doskonale gasi pragnienie. Do kupienia za grosze w każdym sklepie, natomiast najlepszy jest ten domowy, na który można trafić w irańskich domach i barach na prowincji Iranu – więcej o irańskich specjałach
2/ Przechodzenia przez ulicę
Po pierwszym szoku związanym z irańskim, całkowicie nieprzewidywalnym ruchem drogowym przyszła chwila refleksji. W tym szaleństwie jest jednak jakaś metoda. Szok minął i już na drugi dzień, lawirowaliśmy w Isfahanie między samochodami nie przerywając rozmowy. Na Teherańskich, 3 pasmowych ulicach, przechodzenie na drugą stronę jezdni podobało mi się już trochę mniej i wymagało zdecydowanie większego skupienia (tu przeczytasz więcej o przechodzeniu przez ulicę).
Ostatecznie jednak, po ponad pół roku od zakończenia podróży, przechodzenie przez ulicę w Iranie wspominam z dużym sentymentem. Gdyby tak choć trochę braku zasad przemycić do Polski. Żeby pieszy nauczył się uważać na siebie, a nie jak baran wbiegał wprost pod nadjeżdżający pojazd, a policja zamiast ustalaniem czy pieszy przeszedł przez jezdnię pod kątem 80 czy 90 stopni zajęła się ściganiem bandytów. Pomarzyć dobra rzecz …
3/ Isfahanu
Irańczycy mówią na Isfahan „połowa świata” i faktycznie coś w tym jest. Zabytkowe mosty, przy których skupia się życie nocne mieszkańców, egzotyczne bazary, bogato zdobione meczety i jeden z największych placów na świecie. Plac Imama Chomeiniego, który najlepiej zwiedzać po zmroku.
Isfahan ma w sobie magię i nieustannie kojarzy mi się z miastem będącym na granicy dwóch światów. Świata realnego i baśniowego. Przekroczenie jednej z bram prowadzących na stare miasto i bazar jest jak przejście na drugą stronę lustra …
4/ pięknych, kobiecych uśmiechów
Podobno najpiękniejsze dziewczyny można spotkać w Shirazie, ale to nie prawda. To w Isfahanie, Iranki mają najpiękniejsze uśmiechy, którymi szczodrze obdarzają przyjezdnych. I nie są to spojrzenia zaczepne, wyzywające, wulgarne czy prowokujące. To ciężka do wytłumaczenia miks sympatii, szczerego zainteresowania, życzliwości, ciekawości, skromności, ale nie uległości czy chęci niesienia pomocy. Miks niespotykany w krajach Europy, szczególnie zachodniej. Więcej o kobietach w Iranie znajdziesz tutaj
5/ Nieprzetworzonego jedzenia
Bez „E” coś tam, sztucznych barwników i tony konserwantów. Jak kebab to z mięsa, a nie z wyrobów mięsopodobnych, a jak warzywa to prosto z ogródka. I co z tego, że nie były zgodne z unijnymi wymogami. Banany nie były odpowiednio długie i równomiernie zakrzywione. Ziemniaki miały plamki, a cebula czy pomidory nie były prawidłowo zaokrąglone ? Za to wszystko było świeże, pyszne i zdrowe. W połączeniu z regularnymi posiłkami i codzienną wędrówką wróciłem chudszy o 7 czy 8 kilogramów i zdrowszy o 3 tygodnie bez chemii.
6/ Jedzenia rękoma
Sztućce psują smak potraw ! Jedzenie dużo bardziej smakuje gdy można je poczuć pod palcami, oczywiście wcześniej umytymi :)
7/ Bazarów
Po których można włóczyć się bez celu godzinami i oglądać przepiękne dywany, orientalne wyroby rękodzieła i wdychać zapach egzotycznych przypraw. Najwspanialsze były bazary w Isfahanie, najlepszy na duże zakupy jest bazar w Teheranie. Pod warunkiem, że ma się dużo czasu i cierpliwości. Uliczki teherańskiego bazaru ciągną się bowiem kilometrami. Wchodząc na część bazaru, na której sprzedają buty trzeba będzie przejść nawet 2-3 km, żeby dojść do ciuchów. Potem kolejne kilka kilometrów z żywnością, część z przyprawami, następnie jeszcze tylko słodycze, chusty i pamiątki, i po kolejnych 7 km dotarliśmy w końcu do fajek wodnych :) Ceny w Iranie znajdziesz w artykule „Co ile kosztuje w Iranie”
8/ Soków RANI
Puszki z sokami i kawałkami owoców odkryliśmy podczas podróży po Jordanii i od tamtej pory zapijamy się nimi namiętnie. Najlepsze są te z pomarańczy i mango, chociaż ananas, truskawka i melon też są niczego sobie. Kosztują grosze, a są o lata świetlne od wynalazków spod znaku coca i pepsi coli. Koniecznie muszą być dobrze schłodzone. Innym smakołykiem są doskonałe soki ze świeżych owoców …
9/ Ludzi
Zbynka, Mamala, Abdulaha, Armana, Sayeda i dziesiątek innych, często bezimiennych postaci. Nie ma drugiego, takiego jak Iran kraju, jeśli chodzi o traktowanie gości. Każdego dnia poznawaliśmy nowych ludzi, każdy chciał zamienić z nami choćby słowo lub przynajmniej pomachać nam lub przesłać promienny uśmiech. Wystarczyło, że stanęliśmy na moment i już ktoś pytał czy może nam w czymś pomóc. Nie było w tym nachalności, ani zaproszeń do sklepu, znanych choćby z turystycznych regionów Egiptu. Irańczykom zależało tylko chęć byśmy czuli się u nich jak w domu i udawało im się to doskonale…
10/ Kurdystanu
którego nie planowaliśmy, a który stał się przysłowiową wisienką na torcie. O 6:00 rano zostaliśmy porwani wprost z ulicy i goszczeni, oprowadzani oraz obwożeni po najciekawszych miejscach przez najbliższe 2 dni. Niestety tylko dwa dni, po których musieliśmy zacząć zbierać się w drogę powrotną do domu …
Mnie to najbardziej brakuje taniego, ulicznego jedzenia, którego w Europie brakuje