Ależ to dawno temu było ;-) Tunezja była jednym z pierwszych wyjazdów, podczas których założyliśmy plecak na plecy, wsiedliśmy do pociągu i pojechaliśmy przed siebie. Zamarzyła nam się wycieczka na Saharę. Nocleg pod gwiazdami i wędrówka na wielbłądach. O rzeczy typu jak się dogadamy na południu Tunezji nie martwiliśmy się wówczas prawie wcale …

Wycieczka na pustynię

– Ja Krzysiek, a Ty ? Krzy-siek. Christopher. Panimajesz ? Verstehen ? Do you understand ? – Psu na budę cztery lata ogólniaka i studia. Wygląda na to, że żaden z powszechnie używanych za moich szkolnych czasów języków, na tunezyjskiej pustyni nie przyda się do niczego.

>> wycieczki na pustynię i podróżowanie po Tunezji praktycznie

Do tego nasza karawana wcale nie wygląda okazale. My, czyli dwójka turystów, którym zamarzyła się przygoda i trzy wyliniałe zwierzaki, które wcale nie wyglądają na szczęśliwe, że zaraz przyjdzie im wieźć przez pustynię europejskie tyłki.

Do tego śniady przewodnik, który od godziny mówi do nas bez przerwy. Żebyśmy tylko wiedzieli co. Nasz wspólny mianownik językowy ogranicza się bowiem do mojego cześć, dzień dobry i dziesięciu liczebników, których nauczyłem się dzień wcześniej po arabsku. My próbujemy po polsku, angielsku, rosyjsku i nawet niemiecku, przewodnik odpowiada po francusku i arabsku. Szczekot wydobywający się z jego ust równie dobrze może znaczyć – cieszę się, że was widzę – jak i – no to już mam was w garści.

– Czy na pewno tego chcemy – zdążyłem pomyśleć spoglądając na wydmy ciągnące się po horyzont gdy przewodnik głośno krzyknął – Jalla – i wymownym ruchem pokazał ręką na południe. Za późno na sentymenty.

U wrót Sahary

Lewa, prawa, raz, dwa, trzy … Wielbłądzi walczyk trwa już od dobrych dwóch godzin i coraz większym problemem staje się znalezienie pozycji, w której nasze poobijane cztery litery mogłyby poczuć odrobinę ulgi.

Wielbłądem przez Saharę

Kolejna godzina i zaczynam się przyzwyczajać. Do monotonnego krajobrazu, bujania i wszechobecnego piasku. Okazuje się, że chusty, którymi zostaliśmy szczelnie owinięci przed wyjazdem to nie tylko podróżniczy szpan jak pierwotnie sądziłem. Mimo dobrej pogody i stosunkowo słabego wiatru drobinki Sahary wciskają się dosłownie wszędzie. Wole nie myśleć jak swoją pierwszą pustynną wyprawę przetrwa mój aparat. Musi sobie jednak radzić, jak i my próbujemy. Przy takich widokach grzechem byłoby go trzymać w plecaku.

Jeszcze jedna godzina marszu i wpadam w coś co przypomina przyjemny letarg. Czas przestaje odgrywać jakąkolwiek rolę. Jest tylko pustynia, ja i mój wielbłąd. No i jeszcze wielbłąd Anki, który co jakiś czas przypomina o sobie delikatnym porykiwaniem.

Fatamorgana ? Za jedną z wydm dostrzegamy nagle większy szałas. Tu będziemy spać ? Romantyczna wizja noclegu pod gwiazdami pęka jak bańka mydlana. Chociaż z drugiej strony … Z kurtkami przeprosiliśmy się już jakiś czas temu, a słońce jeszcze nie zaszło więc może jednak lepiej będzie pod strzechą ? Tym bardziej, że na miejscu mamy wszystko czego dusza potrzebuje. Długi stół ze skrzynek, pokryty ceratą, świadczy, o tym, że pustynny zajazd bywa czasami liczniej odwiedzany. Jest kuchnia tzn ognisko i mała, przenośna kuchenka za kotarą, oświetlenie w postaci świeczek powbijanych w resztki plastikowych butelek, a na ziemi rozłożone są pledy. Mamy nawet swojego kota, bo pies, który w muzułmańskiej kulturze jest zwierzęciem nieczystym pilnuje obejścia na zewnątrz

Tylko jak my się dogadamy z naszymi przewodnikami …

Spójrz w gwiazdy

– Ismi Christopher – wygląda na to, że mini rozmówki polsko – arabskie przyniosły pierwszy efekt.
– Ja Mohamad – odpowiedział z uśmiechem jeden z Berberów pokazując na siebie palcem.
Pierwsze lody mamy zatem przełamane. Teraz lekcja druga.
– Gdzie siku. Si-ku. Rozumiesz … ?

Chwilę to trwało ale i ten problem udało się rozwiązać, przyswajając równocześnie kilka nowych zwrotów po arabsku. W Polsce szukając toalety można grzecznie zapytać o miejsce, do którego i król wędrował na piechotę. W Tunezji, na potrzeby chwili udało nam się uknuć lokalną wersję powiedzenia. Wyjść, gwiazdy, oglądać. Prawda, że ładne ?

Pierwsza noc na pustyni minęła szybko, zbyt szybko. Berberyjska herbata i skromna kolacja składająca się z oliwek, humusu – pasty z ciecierzycy i miejscowego chleba. Lekcja arabskiego i śpiewy przy akompaniamencie bębna. A potem najpiękniejszy na świecie wschód słońca i smutny powrót do domu. Smutny, bo z ogromnym niedosytem i chęcią na więcej.

Pożegnanie z pustynią

Opuszczaliśmy Douz, miasto nazywane wrotami Sahary, wąską drogą usypaną na grobli w poprzek słonego jeziora, a piasek figlował przed naszym busem tworząc niezwykle widowiskowy spektakl. Nagle, mocniejszy podmuch wiatru spowodował, że droga w mgnieniu oka zniknęła nam z oczu. Kierowca zahamował z piskiem opon i delikatnie zjechał tam, gdzie jeszcze przed chwilą widać było pobocze. – Najprawdziwsza burza piaskowa czy to tylko Sahara żegna się z nami ?

Słone jezioro - Tunezja

 

Kilka minut później było już na szczęście po wszystkim i mogliśmy kontynuować podróż. W myślach powtarzałem słowa właściciela restauracji, w której zatrzymaliśmy się na obiad i siszę – fajkę wodną.
– Następnym razem przyjedźcie na dłużej – zapraszał pokazując nam zdjęcia z ośmiodniowej wyprawy wgłąb pustyni do oazy Ksar Ghilane.

Wycieczka na pustynię - Tunezja
– Przyjedziemy. Na pewno, to znaczy Inshallah – jak Bóg da …

 

Tunezja – wycieczka na pustynię – praktycznie

Na Saharę można dostać się w ramach wycieczek fakultatywnych organizowanych ze wszystkich, tunezyjskich kurortów. Takie rozwiązanie pozwala spojrzeć na pustynię, przejechać się na wielbłądzie lub na quadach i noc spędzić w wygodnym hotelu w Douz lub Tozeur. Lepszym rozwiązaniem jest samodzielny przejazd do Douz i skorzystanie z usług miejscowych przewodników i biur w miasteczku. Można wówczas wybierać. Wyjazd na zachód słońca, dwa lub trzy dni na pustyni, na grzbietach wielbłądów lub w wygodnych samochodach terenowych lub tygodniowa wędrówka z karawaną do Ksar Ghilane – przepięknej palmowej oazy z jeziorkiem pośrodku. Dojazd do Douz jest dość prosty lecz czasochłonny. Z nadmorskich kurortów dwa razy na dobę jedzie pociąg do Tozeur – podróż trwa praktycznie cały dzień lub całą noc zależnie od tego, którym składem się zabierzemy. Pozostały odcinek drogi można przebyć „luażami” – lokalnymi mikrobusami, które odjeżdżają gdy zbierze się komplet pasażerów.

 

Tekst o naszej pierwszej wycieczce na pustynię bez biura podróży ukazał się w listopadowym numerze Magazynu MM Trendy Koszalin