Miasteczko które po kilku tygodniach pobytu skradło nasze serca. Położone z dala od dużych miast i masowej turystyki. Z malowniczym portem, pięknymi uliczkami pełnymi kwiatów i niepowtarzalną atmosferą. Wystarczająco duże, żeby znaleźć w nim wszystko co jest potrzebne do codziennego życia i na tyle małe, żeby wszędzie dojść na piechotę w kilka minut. No i te widoki na góry, wyspy i półwyspy… I ta krystalicznie czysta woda, z której nawet w grudniu nie chciało się wychodzić… Czy warto przyjechać do Kas?
Dlaczego w Kas nie ma Polaków?
Bo wszyscy są w Alanyi… ;-) No i może jeszcze czasem w Side, Belek czy rzadziej w Kemer lub Antalyi. Lub z drugiej strony. W okolicach Fethyie, ostatnimi laty również Bodrum i Izmiru. Polski turysta zazwyczaj nie lubi nowości. Lubi jeździć na wakacje tam gdzie byli jego znajomi. Kocha duże hotele i all inclusive. Chce szybko dojechać z lotniska, walnąć się z drinkiem nad basenem i pójść wieczorem na dyskotekę.
Tymczasem z Kas jest wszędzie daleko. Do lotniska w Antalyi jest prawie 200 km, niewiele mniejsza odległość dzieli Kas od portu lotniczego w Dalamanie. Nie ma tu praktycznie dużych hoteli z all inclusive, muzyką dudniącą nad basenem i animatorami próbującymi „rozruszać” znudzone lub pijane towarzystwo. Brak jest kolorowych neonów i dyskotek, do tego plaże są zazwyczaj małe oraz kamieniste i praktycznie wszędzie jest stromo pod górkę.
Jednym słowem, jest cudnie ;-)
Czy warto przyjechac do Kas czyli dlaczego będziemy tęsknili za tym miejscem…
Bo miało idealną wielkość.
Było na tyle duże, że pod ręką było wszystko co niezbędne do życia. Bankomaty, knajpki i restauracje, sklepy, sklepiki i markety, cukiernie i targowisko, przychodnie lekarską i szpital, biura podróży i wypożyczalnie samochodów… Z drugiej strony gdy zapomnieliśmy czegoś z naszego ulubionego sklepu, to nawet z drugiego końca miasteczka w góra kilka minut mogliśmy być znowu w tym samym miejscu.
Było ładne, szczególnie jak na bliskowschodnie standardy
Kolorowe fasady domów, klimatyczne uliczki z drewnianymi balkonami i duża ilość kwiatów. Chodząc po Kas często można się było zapomnieć i poczuć jak na greckiej wyspie lub w andaluzyjskim miasteczku.
Z powodu wszechobecnych gór spadających prosto do morza
Przy nadmorskich miasteczkach góry są atrakcyjną częścią krajobrazu. Są, bliżej lub dalej ale zazwyczaj gdzieś tam na horyzoncie. W Kas góry można było wręcz dotknąć. Mieszkaliśmy na zboczu góry, wracając z plaży musieliśmy się wspinać do naszego apartamentu i wystarczyło kilka, kilkanaście minut by spacer po mieście przemienił się w górski trekking. A po powrocie zanurzyć się w ciepłym morzu. Jeśli ktoś nie może się zdecydować czy wakacje woli spędzać w górach czy nad morzem, to Kas jest miejscem wymarzonym…
- zobacz jedną tras zaczynających się w Kas – z pięknymi widokami i niezwykłą zatoką Limanagzi na końcu
Bo tych widoków nie da się zapomnieć.
Nie ważne czy macie chandrę czy zły dzień i dość wszystkiego. Wystarczy wyjść na balkon i spojrzeć na okolice. Wdrapać się na pobliski szczyt i spojrzeć na Kas z góry lub zasiąść wygodnie na jednym ze stopniu antycznego amfiteatru by podziwiać zachód słońca. I nagle wszystko zostaje gdzieś daleko i staje się mało ważne…
A woda w morzu jest najbardziej przejrzysta jaką kiedykolwiek widzieliśmy
Pływaliśmy już w różnych miejscach świata. W Europie, Azji, na Karaibach… Natomiast ten kolor wody w zatokach otaczających Kas i jej przejrzystość są absolutnie wyjątkowe i hipnotyzujące. Patrzysz na wodę i chcesz być jej częścią…
Bo czuliśmy się tam nie jak turysta tylko jak gość
Wielkość Kas i brak masowej turystyki sprawiają, że miasteczku panuje kameralna atmosfera. Praktycznie nikt nas nie zaczepiał, nie prawił nam sztucznych komplementów próbując nam coś sprzedać, nie zawyżał cen i nie wołał za nami „czen topry, taniej nisz w piedronce”. W trakcie tygodniowych wakacji w Alanyi można by to uznać za ot taki folklor, lokalny koloryt. Słyszany codziennie przez miesiąc, potrafi zmęczyć…
W Kas natomiast turystów jest wystarczająco dużo by nie budzili sensacji czy zdziwienia i jednocześnie na tyle mało, by miejscowi nie nabrali jeszcze złych nawyków. I wciąż jeszcze traktowali przyjezdnych jak sąsiadów czy gości, a nie chodzące portmonetki.
No i jeszcze przez te psy…
Te małe i te wielkie… Biegające po ulicach, wylegujące się na skwerach, bawiące się ze sobą i z daleka merdające przyjacielsko na widok człowieka. Bezdomniaki w Kas mają dużo lepsze życie niż w Polsce. Niemal każdy podejdzie, poczochra za uszkiem, przyniesie coś do zjedzenia. Nikt ręki nie podniesie, nie mówiąc o kiju czy kamieniu… Zawsze chcieliśmy mieć psa, z różnych względów nigdy się to nie udawało… W Kas wszystkie psy były nasze. I jednocześnie wszystkich dookoła…
A Wam jak podoba się tureckie miasteczko KAS?
więcej informacji na temat Turcji i ciekawych miejsc, które warto odwiedzić znajdziecie tutaj.
Zostaw komentarz