W parku motyli w Kuala Lumpur napatrzyliśmy się na to co można spotkać na azjatyckich szlakach. Na szczęście, większość z tych paskudztw kryje się skutecznie przed człowiekiem, ale i tak w ciągu ostatnich 3 miesięcy zaliczyliśmy kilka ciekawych spotkań.

Spadające węże

Nie ma to jak stojąc na ganku bambusowego domku oberwać nagle spadającym z dachu wężem. Zielony, półmetrowy na oko gad, zsunął się błyskawicznie po ręku Anki i zniknął gdzieś w gęstej trawie, prawdopodobnie jeszcze bardziej przestraszony od niej.

– Te zielone nie są groźne – uspokajają nas chłopaki na Lomboku. – Co prawda potrafią czasami ugryźć ale nie są niebezpieczne.

Co innego mówią nam 2 tygodnie później na Bali, gdy oglądamy pięknie rozjechanego, czarnego węża na drodze prowadzącej na ryżowe tarasy.
– Czarne są niegroźne. Co innego te zielone. Na te trzeba uważać.

I bądź tu człowieku mądry. A jeszcze w wodzie można spotkać węże wodne. Najbardziej jadowite węże na świecie. Na szczęście są tak zbudowane, że ciężko im byłoby ugryźć człowieka i najczęściej nie są zainteresowane większymi od siebie. Potwierdza nam to Mateusz, który nurkując na indonezyjskiej wyspie Gili Meno spotkał pod wodą takiego osobnika. Na Filipinach, dwa pływały podobno niedaleko mnie. Na szczęście dowiedziałem się o tym już po wyjściu z wody.

 

Zabójcze meduzy na Filipinach

Meduzy są w większości niegroźne dla życia ale bywają upierdliwe. Chyba, że trafi się na tzw osę morską. Ta jest zabójcza. Wg Wikipedii w latach 1986 – 1996 odnotowano ponad 60 zgonów spowodowanych poparzeniem. Na szczęście „osy” częściej niż na Filipinach występują w okolicach Australii. Te egzemplarze meduz, na które trafiliśmy do tej pory w Azji nie były aż tak groźne.

Na filipińskiej plaży Sugar Beach, w zatoce, przy której podobno meduzy nie występują, dwie znalazła Anka. Skutecznie wygoniły ją z wody zostawiając po sobie niewielkie ślady poparzeń. Innego dnia, setki niewielkich meduz, które spłynęły na najładniejszą plażę na indonezyjskiej Gili Meno przegoniły nas na drugą stronę wyspy.

Częściej podgryzały nas natomiast niewielkie, milimetrowe i prawie przeźroczyste żyjątka, które spotykaliśmy podczas niemal każdej kąpieli, zazwyczaj przy brzegu.

 

Komary w Malezji, Indonezji i na Filipinach

Jak do tej pory większym problemem niż komary w Malezji, Indonezji czy na Filipinach były komary, które spotykałem na Mazurach czy Kaszubach. Było ich więcej i cięły jak szalone. Te w Azji są zazwyczaj mniejsze i często bezgłośne ale jest ich zdecydowanie mniej, przynajmniej w tych regionach, które odwiedziliśmy i o tej porze – zobacz gdzie byliśmy i kiedy. Natomiast ich zasadniczym problemem jest to, że przenoszą groźne choroby w tym dengę i malarię. Psikamy się zatem repelentami, z których najlepiej sprawdzają się oczywiście te zawierające środek DEET (można je też kupić w Indonezji, chociaż nigdzie nie ma informacji o stężeniu, nie można w Malezji). Średnio się natomiast sprawdza reklamowana w Polsce Foresta w kremie. Po pierwsze źle się ją nakłada, a po drugie mam wrażenie, że komary w Azji nie zostały poinformowane, że mają od Foresty uciekać i tną jak gdyby nigdy nic.

Komfort snu zdecydowanie poprawia duża i szczelna moskitiera nad łóżkiem. Pod warunkiem oczywiście, że w trakcie jej rozkładania żaden spryciarz nie wpadnie do środka. Wówczas pozostaje polowanie i liczenie na to, że przed zaśnięciem udało się wybić wszystkie.

 

Gekony, jaszczurki i warany

Do gekonów trzeba się w Azji przyzwyczaić. Są ich tysiące. Biegają po ścianach domów, restauracji i zaglądają do mieszkań wydając specyficzne dźwięki. Nie było jeszcze chyba domku, w którym nie mielibyśmy przynajmniej jednego własnego.

Jaszczurka przy obiedzie

„Mała” jaszczurka przy obiedzie – Malezja

 

Największe mieszkały z nami na Sugar Beach na Filipinach. Jeden wędrował po belce w sypialni, drugi upodobał sobie łazienkę i przyglądał się jak bierzemy prysznic. Mniejsze ganiały się po ścianach i oknie, a jednego znaleźliśmy nawet rano odpoczywającego za kibelkiem. Są sympatyczne, pocieszne i uwielbiam je obserwować. Nie są groźne pod warunkiem, że nie próbuje się ich łapać. Szczególnie gekona Toke. Ten pilnuje swojego terytorium i potrafi ugryźć.

Gekon Toke

Jeden z gekonów Toke mieszkających w naszym domku na Filipinach

 

Największe warany żyją głównie na indonezyjskiej wyspie Komodo. Nam jednak nie chciało się jechać tak daleko. Zresztą nie było takiej potrzeby. Pierwszego, ponad metrowego jaszczura spotkaliśmy w parku w Kuala Lumpur. Kolejne na indonezyjskiej wyspie Gili Meno. Pierwszy wyskoczył nam z krzaków prosto pod nogi i wolno przedefilował na drugą stronę drogi przyglądając się naszym zdziwionym minom.

Waran na Gili Meno

Miejscowi mówią na nie warany z Gili Meno. Ten większy zwiał przed wyciągnięciem aparatu

 

Kolejne spotykaliśmy koło słonego jeziora na wyspie Meno, w tym tego największego. Przy kolacji kupiliśmy kilka widokówek, w tym jedną przedstawiającą warana na Gili Meno. Chwilę później prawdziwego spotkaliśmy dokładnie w tym samym miejscu co na zdjęciu. Niestety zwiał do wody zanim zdążyłem odbezpieczyć aparat.

 

Błotne bawoły

Nie skaczą, nie pełzają i nie fruwają. Nie próbowały nas też podgryźć. Ale są fajne. Większość czasu spędzają chłodząc się w wodzie lub taplając w błocie, a spotykaliśmy je głównie na Lomboku.

blotne-bawoly-lombok

Bawoły błotne na Lomboku

 

bawol-blotny

Bawoły błotne spotykaliśmy głównie na indonezyjskiej wyspie Lombok

 

 

Pijawki

Są też w Polsce, ale po pierwsze nie tak wielkie, a po drugie żadna się jeszcze nigdy do mnie nie przyssała. Po krótkiej wizycie w malezyjskiej dżungli wynieśliśmy na sobie kilkanaście, w tym największe, ponad dwucentymetrowe. Winni byliśmy sobie sami. Zachciało nam się spaceru po dżungli po deszczu ;-)

Pijawki w Malezji

To wcale nie ta największa …

 

 

Największe pająki

Pająki w Indonezji mają wielkość solidnej pięści lub jak kto woli połowy ludzkiej twarzy. Przynajmniej te, które widzieliśmy na wyspie Gili Meno. Z bliska wyglądają jeszcze mniej przyjemnie niż wisząc na wielkiej pajęczynie utkanej tuż przy drodze. Nie chciałbym, żeby taki przystojniak spadł mi na głowę.

pajak-indonezja

Największe pająki spotkaliśmy do tej pory na indonezyjskiej wyspie Gili Meno

 

największe pająki

Nie chciałbym, żeby taki pająk wylądował na mojej twarzy

 

 

Co jeszcze spotkamy ?

Do gigantycznych, przynajmniej w stosunku do rodzimych faraonek mrówek, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Kolorowe ryby, z którymi pływamy na rafach też nie robią już takiego wrażenia jak na początku. W przeciwieństwie do wielkiego żółwia, z którym pływałem na magicznej wyspie Gili Meno.

Najbardziej upierdliwe małpy spotkaliśmy na malezyjskiej wyspie Pangkor. Zupełnie nie bały się człowieka i podobno dzień przed naszym przyjazdem ganiały po plaży za niemieckim turystą. Niestety ten nie był dostatecznie szybki i wredna małpa wbiła mu zęby w łydkę. Zazwyczaj jednak nie stanowią większego zagrożenia pod warunkiem, że nie paraduje się przed nimi z jedzeniem.

Małpy na plaży w Malezji

Małpy na plaży w Malezji (na wyspie Pangkor) potrafią być wredne i nie boją się ludzi

 

Natomiast tarsiery (więcej o tarsierach na blogu), najmniejsze ssaki naczelne na świecie, które odwiedziliśmy na Boholu miały nas i innych odwiedzających głęboko w poważaniu. Dzień to dla nich pora odpoczynku po nocnych łowach i szaleństwach.

Tarsier na wyspie Bohol

Tarsier na Boholu – najmniejszy ssak naczelny na świecie

 

Ciekawe co ciekawego spotkamy jeszcze podczas kolejnym miesięcy ?