Wiele moich podróży lub jej odcinków zaczynało się na peronie. Pamiętam doskonale peron w Giżycku, na którym wielokrotnie lądowałem w majowy weekend o 5 nad ranem ogłaszając start do kolejnego rejsu szlakiem pięknych jezior mazurskich. Nie zapomnę też peronów w Tbilisi, Belgradzie lub noclegu na peronie w Salonikach. Od dziś do peronów, które będę pamiętał dołączy też peron czwarty …

Podróże w internecie …

Coraz więcej można znaleźć w sieci stron o tematyce podróżniczej. Do grona „starych wyjadaczy” próbują doszlusować nowi, szukając swojego miejsca na internetowej mapie serwisów turystycznych. Powstają tysiące nowych blogów, a każdego dnia w wirtualnym worku lądują miliony zdjęć z każdego niemal miejsca na świecie.

Skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle … ?

Bo ilość nie przekłada się na jakość. Strony z wartościową treścią giną zalane masową tandetą. Gdy szukając informacji trafiam na kolejny blog, którego autor nie raczył nawet opisać żadnego zdjęcia – wychodzę. Gdy widzę kolejny pamiętnik z podróży, w którym roi się od błędów ortograficznych dostaję białej gorączki.

Dla odmiany zaglądam więc na „pewniaki” – popularne serwisy turystyczne. W swej ogromnej naiwności myślę sobie, że tu znajdę fajne zdjęcia, porady lub inspiracje do podróży. Zaglądam do galerii jednego z tych podobno bardziej popularnych i widzę … 200 zdjęć z wakacji w Egipcie, na których podziwiać mogę ciocię Helę z wujkiem Józkiem w 40 różnych pozach, zazwyczaj przy hotelowym basenie.

Na 2 kolejnych, „dużych” portalach nawet nie docieram do treści. Po kolejnej reklamie, wyskakującej na cały ekran lub pełzającej za kursorem i odświeżanej przy każdym kliknięciu na jakąkolwiek zakładkę …  muszę zmienić myszkę w komputerze. Stara, z niewybrednym komentarzem, ląduje z hukiem na ścianie, a ja zrezygnowany siadam do pisania.

Wiem, że nie każdy jest fotografem, ale czy spojrzenie chłodnym okiem na kolekcję zdjęć z wakacji i wybranie nawet 10 fotek jednego motywu zamiast 200 jest na prawdę tak karkołomnym zadaniem ? Czy przeczytanie chociaż 3 stronicowego poradnika o kadrowaniu jest aż tak trudne ?

Wiem też, że reklama na stronie to ważna rzecz. Pozwala na utrzymanie autorów, opłaty za hosting, domenę itp. Tylko dlaczego musi to być reklama w jej najgorszym wydaniu, uniemożliwiająca normalne korzystanie z serwisu ?

Gdy straciłem już prawie nadzieję stał się cud …

 

Co słychać na Peronie Czwartym …

Znalazłem Peron 4  Porządek, to pierwsze co rzuca się w oczy. Prosta, ale bardzo przejrzysta grafika i przyjazna nawigacja.

Coś mi jednak nie gra. Wiem. Czytam już czwarty materiał i jak do tej pory nie wyskoczyła mi żadna reklama. Ekran nie drga i nie ucieka, a za myszką (nową) nie lata mi żaden baner wołając – wygrałeś 100 000 tylko mnie kliknij !

Jedyne co wyskakuje, to zaproszenie do przeczytania kolejnego artykułu. Dyskretnie, nieinwazyjnie, budząc zainteresowanie. Skutecznie, bo mimo, że nie minęła mi jeszcze delirka po okienkach czy pop-upach prześladujących mnie na wcześniejszych stronach klikam i z zainteresowaniem połykam kolejny artykuł.

Galerie zdjęć ? Budzą moją zazdrość. Po pierwsze tym, że to nie ja strzeliłem taką fotę :) Po drugie wielkością. Pokazane na całej stronie powodują natychmiastowy telefon do grafika z kategorycznym żądaniem:

– Nie wiem jak, ale też tak chcę na moim blogu :)

A na poważnie, to zdjęcia inspirują, uczą (przy każdym jest podpis i kontekst) i prowokują do wyjazdu śladami autorów.

Do tego mądre teksty i reportaże, recenzje książek oraz sporo informacji o np aktualnych spotkaniach z podróżnikami. Jest … przyjaźnie i sympatycznie. Może to zasługa tego, że wpisy są moderowane i podpisywane imieniem i nazwiskiem ? Nikt nie wstydzi się swojego nazwiska, nie chowa się pod pseudonimem czy inicjałami. Takie podejście wymusza myślenie o tym co się dodaje i co publikuje. To w końcu wizytówka autora, a nie kolejny, wirtualny śmieć w „matrixie”.

Nie jest to niestety postawa popularna i gwarantująca zainteresowanie mas i mediów. Dla nich liczy się sensacja. Im więcej pyskówek, zdjęć liczonych na sztuki, sztucznie generowanych odwiedzin i nic nie wnoszących komentarzy tym lepiej. Lepsze statystyki to więcej reklam. Więcej reklam to większa kasa. Przynajmniej przez chwilę. Dopóki kolejny zniesmaczony odwiedzający rzuci o ścianę myszką lub innym narzędziem i klnąc sromotnie powie:

– Moja noga więcej tu nie postanie …

Mam nadzieję, że peron4 nie pójdzie tą drogą :) i rozwijając się, czego mu życzę z całego serca, zachowa swój niepowtarzalny charakter. Sympatycznej, wirtualnej kafejki, w której można się spotkać z przyjaciółmi i przy aromatycznej kawie lub herbacie z kardamonem, podczas lektury świetnej książki zapomnieć o całym świecie

Dla mnie, peron czwarty jest klimatycznym i nieco elitarnym, pełnym wartościowych treści, miejscem dla ludzi zafascynowanych odkrywaniem świata. Jeśli chcesz oderwać się na chwilę od „supermarketów i dyskontów turystycznych” z fruwającymi reklamami i tysiącami, zazwyczaj nijakich zdjęć zajrzyj na stronę peron4.pl. Znajdziesz tam i mnie, i masę pozytywnie zakręconych ludzi.

Peron 4 – Polecam !
i dodaję do moich ulubionych miejsc w wirtualnym świecie.