Karta Planeta Młodych – czy warto kupić całoroczne ubezpieczenie za 65 zł? Wysoki w stosunku do ceny zakupu zakres ubezpieczenia po raz kolejny skłonił mnie do zakupu karty. Może gdybym wcześniej zwrócił uwagę na nowego ubezpieczyciela i wpisał w wyszukiwarkę frazę „Gothaer opinie” to zastanawiałbym się dłużej. Ale nie wpisałem. Kupiłem w ciemno, a skończyło się właśnie tak …
Karta Planeta Młodych – czy warto kupić całoroczne ubezpieczenie za 65 zł?
Na papierze wszystko wyglądało rewelacyjnie. Wysokie kwoty ubezpieczenia, duży zakres obejmujący między innymi amatorskie uprawianie sportów, choroby tropikalne i ratownictwo. Do tego ubezpieczenie NNW i odpowiedzialności cywilnej do 50 000 euro. I to wszystko za 65 zł…
Z ubezpieczenia w ramach karty Planeta Młodych korzystali wcześniej nasi znajomi, korzystałem i ja podczas wielu wcześniejszych podróży. Miałem też wcześniej sposobność zweryfikowania karty w boju. Ledwie po miesiącu mającej trwać pół roku podróży, gdy dotarliśmy do Malezji, Anka nieszczęśliwie złamała nogę. Szpital, but usztywniający, kule i szybka decyzja. Przecież taka głupota jak pęknięta w 2 miejscach stopa nie przeszkodzi nam w kontynuowaniu podróży…
Kontakt z centrum alarmowym był wzorowy. Pan przejął się bardzo sytuacją. Pytał czy sami pokryjemy szkody i jakiej pomocy potrzebujemy od nich. Zapłaciliśmy, a po powrocie błyskawicznie dostaliśmy zwrot kosztów. Nie wszystkich niestety. Okazało się, że kule nie są refundowane w ramach ubezpieczenia związanego z kartą Planeta Młodych, w przeciwieństwie do standardowej oferty ubezpieczyciela. Tylko, że za standardową ofertę musielibyśmy zapłacić blisko 10 razy więcej więc mieliśmy pełną świadomość, że niska cena musi nieść ze sobą pewne ograniczenia …
5 popularnych kart oferujących całoroczne ubezpieczenia turystyczne
Gothaer opinie …
Tylko, że tym razem zamiast TU Europy ubezpieczenie gwarantować miała firma Gothaer. Może gdybym przed zakupem wpisał w wyszukiwarkę frazę „Gothaer opinie” to zastanowiłbym się nad ponownym zakupem. Jednak nie wpisałem i ponownie polecieliśmy na kilka miesięcy do Azji z kartą Planeta Młodych w kieszeni.
Mondial Assistance pierwsze starcie
Tym razem trafiło na mnie. W środku nocy wylądowałem w tajskim szpitalu z bólem tak silnym, że momentami nie było ze mną kontaktu. Wstępna diagnoza pęcherzyk żółciowy, może trzustka … Po środkach przeciwbólowych i antybiotyku byłem w stanie skontaktować się z ubezpieczycielem. Zgłosiłem sytuację i poprosiłem o dalsze wytyczne i pomoc, w końcu ubezpieczenie miało zapewniać całodobową pomoc assistance. Kolejne panie na infolinii ubezpieczyciela znudzonym głosem informowały mnie, że koleżanka, która zajmowała się moją sprawą właśnie wyszła, a ona sprawdzi i oddzwoni za kilka minut. Gdy po 2 godzinach dzwoniłem ponownie słyszałem to samo.
Czasami dostawałem natomiast odpowiedzi na maile. W jednym z nich zawarta była prośba:
– Proszę również o przesłanie dokumentacji z leczenia z ostatnich dwóch lat na terenie RP.
Na pytanie jak mam to zrobić skoro leżę właśnie w szpitalu w Tajlandii nafaszerowany środkami przeciwbólowymi usłyszałem ponownie – Koleżanki dziś już nie ma, sprawdzę i oddzwonię do pana. Po czym przyszedł następny mail:
– Uprzejmie prosimy o przesłanie dokumentacji medycznej z leczenia w Polsce z ostatnich 2 lat. Bez medycznych dokumentów z Polski nie podejmiemy decyzji o pokryciu kosztów leczenia za granicą…
Farsy ciąg dalszy …
W międzyczasie lekarze robili mi kolejne badania. Po jednym z nich do diagnozy mówiącej o nagłym, ostrym zapaleniu pęcherzyka żółciowego doszła kolejna.
– Kamień zatkał drogi żółciowe, trzeba jak najszybciej zrobić zabieg – usłyszałem chwilę po zrobionym rezonansie. – Ale nasz szpital nie ma do tego warunków, musimy przewieźć pana – i to najlepiej od razu – do położonego 150 km dalej szpitala na Phuket. Karetka już czeka tylko nie możemy dogadać się z pana ubezpieczycielem.
Była godzina 8:00 rano, może 9:00 …
Kolejne rozmowy telefoniczne nie przynosiły żadnego postępu w sprawie. Czułem się jakbym połączył się ze szpitalem psychiatrycznym i rozmawiał z jego kolejnymi pacjentami. Dobrze, że świadkiem rozmów prowadzonych przez głośnik była Ania, bo jej coraz bardziej zdziwiona mina mówiła, że to jednak nie ja zwariowałem.
3 głębokie wdechy i kolejna porcja leków przeciwbólowych. Dzięki zaangażowaniu kilku osób udało się jakimś cudem wyciągnąć dokumentację od lekarza pierwszego kontaktu. Była bardzo krótka bo przez ostatnie lata moje kłopoty medyczne ograniczały się do kataru i drobnej interwencji chirurgicznej. Wysłałem, z nadzieją, że to definitywnie zakończy sprawę.
Koło godziny 16:00 zatroskany doktor spytał czy coś już ustaliłem, bo dalsze zwlekanie może prowadzić do sytuacji zagrażającej mojemu życiu. – Chwileczkę, mam maila – ucieszyłem się, że może wreszcie coś drgnęło.
– W związku z koniecznością weryfikacji Pana dokumentacji z leczena w Polsce, zwracamy się z prośbą o wskazanie placówek medycznych w których się Pan leczyl w okresie ostatnich 2 lat i wypelnienie załączonego druku oraz odesłanie do nas. Jednocześnie informujemy, że proces uzyskania przez nas dokumentacji na podstawie Pańskiego upoważnienia może potrwać min. kilka tygodni. Jeśli ewentualnie istniałaby możliwość dostarczenia do nas dokumentacji przez osobę upoważnioną z Pana rodziny wcześniej, zdecydowanie przyśpieszyłoby to process weryfikacji naszej odpowiedzialności w tej sprawie. Niestety do czasu zweryfikowania dokumentacji z Pańskiego leczenia w Polsce, nie możemy gwarantować Pana kosztów leczenia w Tajlandii.
Warto wozić ze sobą kartę kredytową
Mało nie spadłem z łóżka gdy to przeczytałem. Kolejny telefon, w którym z całych sił starałem się nie podnosić głosu i nie używać wulgaryzmów. Chociaż gdybym tylko mógł to z chęcią przegryzłbym aortę mojej kolejnej już rozmówczyni.
– Czy warunkiem przyjęcia was do pracy było odpowiednio niskie IQ ? Przecież szybciej dogadałbym się ze zwykłym automatem zgłoszeniowym – miałem ochotę wykrzyczeć do słuchawki. Jednak zaciskałem zęby z bólu oraz bezsilności i po raz setny powtarzałem to samo. – Przecież wszystko o co prosiliście to dostaliście, a karetka nie może dłużej czekać – tłumaczyłem. A w odpowiedzi słyszałem tylko powtarzaną beznamiętnym głosem formułkę:
– Jak już wspominałam, koleżanki która zajmowała się pana sprawą już dziś nie będzie więc za chwilę sprawdzę wszystko jeszcze raz i oddzwonię … – Może jednak rozmawiam z automatem zgłoszeniowym? – przemknęło mi przez chwilę przez myśl … A później wysłałem upoważnienie do reprezentowania mnie w kontaktach z ubezpieczycielem przez zaprzyjaźnioną kancelarię prawną i zapłaciłem blisko 10 000 zł. Za transport karetką, kilka dni w jednym szpitalu i za przyjęcie do kolejnego szpitala na Phuket.
Kancelaria Prawna
Po interwencji Kancelarii Prawnej coś się nagle ruszyło. Co prawda nadal nikt ze strony ubezpieczyciela nie pofatygował się, żeby zadzwonić i zapytać co się dzieje, ale przyszedł mail będący delikatnym światełkiem w długim, czarnym tunelu …
– Pański ubezpieczyciel zgodził się warunkowo na pokrycie kosztów Pana leczenia. Warunkiem niezbędnym zagwarantowania kosztów dotychczasowego leczenia jak również pokrycia kosztów biegu operacyjnego jest przesłanie oświadczenia, iż w przypadku jeśli zgromadzona dokumentacja wykluczy odpowiedzialność Gothaer, zobowiązuje się Pan zwrócić w całości koszty poniesione na Pana leczenie. Proszę także o przesłanie drugiego oświadczenia, które będzie zawierać listę placówek NFZ oraz prywatnych, z których usług korzystał Pan w ciągu ostatnich dwóch lat.
– Teraz to pójdzie z górki – myślałem z nadzieją nafaszerowany coraz mocniejszymi środkami. I faktycznie, wystarczyły już tylko 2 dodatkowe oświadczenia – wysłane 2 razy bo pierwszy mail gdzieś oczywiście zaginął, dodatkowe oświadczenie lekarza ogólnego przesłane z Polski i kolejna seria telefonów bez odpowiedzi by w końcu wylądować na stole operacyjnym.
Zakładnicy szpitala
Zabieg na szczęście przebiegł bez komplikacji i zaraz po porannym obchodzie lekarz obwieścił, że wysyła ostatni dokument do podpisu przez ubezpieczyciela i za pół godziny powinniśmy móc wyjść. Tym razem o kontynuowaniu podróży nie było mowy – wg zaleceń lekarza powinienem odpocząć 2 dni i niezwłocznie wracać do Polski na zabieg wycięcia woreczka.
O 8:36 przyszła wiadomość od ubezpieczyciela:
– Mamy wczorajszy raport medyczny. Nie ma tam jednak informacji na temat daty wypisu oraz warunków transportu do Polski. Nasz korespondent poprosił lekarza prowadzącego o przekazanie tych informacji i czekamy na odpowiedź. Jak tylko zostanie ona nam przesłana to niezwłocznie się z Panem skontaktujemy.
Około 19:00 któryś-dziesiąty już telefon odebrał po raz pierwszy mężczyzna. I po raz pierwszy od dobrych kilku dni poczułem, że mówimy jednak tym samym językiem. Zamiast oddzwonię za chwilę, po niecałej minucie oczekiwania na linii usłyszałem – Bardzo pana przepraszam, z tego co widzę wszystkie raporty dotarły do nas przed 9:00. I tak na prawdę nie wiem dlaczego koleżanki wcześniej tego nie zrobiły.
15 minut później mogliśmy opuścić szpital…
Podsumowanie
Po zgłoszeniu szkody wysłanej przez Kancelarię Prawną i po krótkich przepychankach otrzymałem ostatecznie zwrot większości poniesionych kosztów. Zwrot objął nawet koszty biletów lotniczych osoby towarzyszącej co wg wielokrotnych zapewnień pań na infolinii w żaden sposób mi nie przysługiwało. Czyli można pokusić się o hipotezę, że wszystko przecież skończyło się dobrze?
Teoretycznie można …
Ale tylko dlatego, że byliśmy upierdliwi w egzekwowaniu przysługujących nam praw w czym pomagało nam wiele osób w Polsce – którym w tym miejscu ogromnie dziękuję. Dlatego, że gdy leżałem w szpitalu jęcząc z bólu to Anka wysyłała za mnie maile do Konsula, ubezpieczyciela i znajomych w Polsce. Że mieliśmy zaprzyjaźnionego Radcę Prawnego, który włączył się do korespondencji … I tylko my wiemy ile kosztowało nas to nerwów i niepotrzebnego, dodatkowego stresu.
Tylko cały czas zastanawiam się po dziś dzień, co w takiej sytuacji zrobi np. osoba starsza lub nie mającej karty kredytowej na której można zablokować 10 czy 20 tysięcy złotych? A jeśli w szpitalu położonym kilka tysięcy kilometrów od domu wyląduje ktoś, kto nie ma w Polsce zaprzyjaźnionego lekarza, który pomijając procedury wyśle dokumentację medyczną ani znajomego prawnika?
A jeśli komuś wydaje się, że to tylko odosobniony przypadek to proponuję wpisać jednak w wyszukiwarkę frazę „Gothaer opinie”…
Zobacz też: Na ile wystarczy podstawowa kwota ubezpieczenia od kosztów leczenia
syf totalny podczas wyjazdu rozwaliłem kolano między innymi zerwałem wiązadła w kolanie i kilka innych rzeczy była niezbędna operacja natychmiastowa bo mogłem zostać kaleką nie zwrócono kosztów operacji nie zwrócono za leki nawet za kule do chodzenia pozdrawiam ludzi którzy to czytają nie dajcie się nabrać !!!!! wielki środkowy palec dla planety młodych
Córka wykupiła ubezpieczenie Planeta młodych na wyjazd do Ameryki Pd. W czasie pobytu doznała urazu palucha. Ubezpieczyciel stosuje metody bagatelizowania, odwlekania i odraczania w czasie załatwienia sprawy, Nie chce zwrócić kosztów wizyty w placówce która sam polecił, Żąda dodatkowych dokumentów, o których przy polecaniu placówki nie wspominał. Ponieważ dolegliwość nie minęła nastąpiła seria telefonów (rodzina w Polsce) i maili (córka ). Jedynym wg ubezpieczyciela lekarzem w przypadku tego urazu jest…internista i wg ubezpieczyciela za taką wizytę mogą zapłacić. Odradzam Planetę Młodych każdemu,..
Przykro to słyszeć tym bardziej, że to już kolejna negatywna opinia na temat ubezpieczenia Planeta Młodych ;-( Myślałem, że takie metody likwidacji szkód to był „wypadek przy pracy” a okazuje się, że to coraz częściej spotykana praktyka w Planecie Młodych. I to bez względu na to jaka firma jest w danym momencie ubezpieczycielem. Szkoda…
Jasne, że przy tak niskich cenach ubezpieczenia trzeba gdzieś szukać oszczędności, natomiast zdecydowanie wolałbym produkt który kosztowałby nawet i 2 więcej, ale w zamian dawał większą gwarancję tego, że likwidacja szkód będzie prowadzona na wyższym poziomie… Planeta Młodych, może zamiast zaniżać ceny i kombinować z ubezpieczycielem na czym później przyoszczędzić, to warto popracować nad jakością produktu? Nawek kosztem dumpingowych cen??
Ja też jestem ubezpieczona w Planeta Młodych- ubezpieczyciel to Hansen Merkur. Miałam pecha dostać bakteryjnego zapalenia rogówki oka na Dominikanie. Byłam w prywatnej klinice dwa dni z rzędu , drugiego dnia kazał mi przyjść lekarz po zbadaniu mnie i stwierdzeniu bardzo poważnego zakażeniu oka. Najpierw Planeta Młodych zapłaciła za te dwie wizyty ( zapłata odbyła się bezgotówkowo) a później po powrocie do Polski zapadła decyzja przez lekarza orzecznika że mam im oddać koszty wizyty tego drugiego dnia (około 3 tyś. zł )bo według Hansen Merkur wizyta ta nie była konieczna i wystarczyła tylko jedna wizyta aby przywrócić mi stan zdrowia umożliwiający mi powrót do Polski. Dodam jeszcze że zaraz po powrocie do Polski na 25 dni trafiłam do szpitala a więc decyzja Hansen Merkur jest dla mnie niezrozumiała. Pisałam już 4 odwołania ale są nieugięci i nie chcą zmienić decyzji. Pozostaje mi złożyć sprawę do sądu. Odradzam więc ubezpieczać się w Planecie Młodych ponieważ po prostu oszukują i nie można na nich polegać – ja już się o tym przekonałam.
Niestety nie polecam, zgadzam sie z jedna opinia z komentarzy ponizej. Ubezpieczyciel wymyslal wymowki zeby nie zwrocic pienidzy. W pismie, ktory dostalam poczta byl podany inny powod niz mailwo.
Nie odpowiadaja na maile, nie ma szans zlozenia wyjasnien czy reklamacji.
Mimo, ze nalegalam na umowienie mnie na wizyte bezgotowkowa nie byli w stanie pomoc a potem byl problem…
Planetę Mlodych przejąl teraz Hanse Merkur niejaki. Czy ktos mial z nimi jakies doswiadczenia?
No i co w przypadku, kiedy nie ma sie ubezpieczenia w kraju, czyli z NFZtu? Jak wtedy z kosztami pobytu w szpitalu za granicą? Czy to dodatkowe ubezpieczenie z planety to pokrywa?
Zgadzam się w stubprocentach z opinią na temat Gothaer.
Zmuszona jestem pokryć koszty własnego leczenia w USA, gdyż klinika, do której wysłał mnie ubezpieczyciel natychmiast skierowała mnie do specjalisty twierdząc, że nie są w stanie mi pomóc i zapisując mi leki przeciwbólowe by cytuję „przetrwać weekend i z nadejściem poniedziałku zgłosić się koniecznie do specjalisty”.
(Uraz w dolnym odcinku kręgosłupa)
Oto odpowiedz lekarza orzecznika : „ na wizycie zaopatrzona w prawidłowy zestaw leków. dalsze leczenie poza zakresem niezbędnej pomocy doraźnej.”
Dodał, że przepisano mi jedynie środki przeciwbólowe a do Polski wracam w czerwcu.
Zmuszona jestem samodzielnie pokryć koszty leczenia i rehabilitacji.
Odradzam planetę młodych każdemu, jedyne w czym mogą pomoc to lekarz pierwszego kontaktu, którzy przy wystąpieniu poważniejszego urazu nie będzie w stanie NIC zrobić.
Rok temu kupilam kartę Planeta Młodych. Miałam niestety nieszczeście zachorować w lutym 2017 w Chinach, firma pokryła koszty leczenia bardzo sprawnie i bez problemów. Ale….. w październiku zachorowałam ponownie i niestety o wiele poważniej. Z tego co sie orientuję zmienił się ubezpieczyciel karty…. no i tutaj zaczęły się moje problemy.
Firma Gothaer zaczęła mieć problem z pokryciem kosztów leczenia, zaczęli wymslać powody czemu nie dostanę zwrotu pieniędzy. Najgorsze w tym wszystkim, złożenie reklamacji od ich decyzji jest pratycznie czymś niewykonalnym ! Dzwoniłam już na 4 różne numery telefonu, wszystkie osoby odsyłaja mnie do kogoś innego… w końcu chciałam zrobic to online… tutaj wyszło, ze numer zgłoszenia się nie zgadza, mimo, ze jestem pewna, ze wpisuję dobry numer, Pani z chatu online uważa, ze powinnam znów zadzwonić telefonicznie, pomimo, ze numer, który mi podaje jest tym samym na który już dzwoniłam i poinformowano mnie, ze nie mogą mi pomóc……. można zwariowac
Jedyne co wiem, to to, ze GOTHAER zrobi wszystko, aby swoim klientom nie zwrócić kosztów leczenia, !!! NIKOMU NIE POLECAM KARTY PLANETA MŁODYCH. Jedyne co otrzymacie, to dużo stresu…..
Planeta Młodych w wielu przypadkach – zazwyczaj tych prostszych – może się sprawdzić całkiem przyzwoicie. Bo po pierwsze, czasami lepiej mieć złe ubezpieczenie niż nie mieć żadnego, a przy cenie karty, wyjazd w podróż bez żadnego ubezpieczenia (a są tacy) to przejaw skrajnej głupoty i nieodpowiedzialności.
Po drugie, to nie Planeta Młodych jest ubezpieczycielem. Tak jak sama wspomniałaś, gdy ubezpieczycielem była inna firma to było ok. Także problemem jest moim zdaniem nie sama Planeta Młodych tylko właśnie Gothaer i ich centrum likwidacji szkód, które ja osobiście omijać będę szerokim łukiem.
Po trzecie, obecnie ubezpieczycielem Planety Młodych jest kolejna firma i ciekawe jak ona sprawdzi się w tej roli …
Ja ze swojej strony chcę również zostawić kilka słów opinii. O dziwo, pozytywnej. Otóż miałem kartę Planeta Młodych i dwa razy musiałem korzystać ze zwrotu kosztów – raz w przypadku pogryzienia przez psa w Indiach (ryzyko wścieklizny, koszty szczepionki) i raz w Niemczech – ambulatoryjne leczenie kanałowe zęba.
W obu przypadkach pokryłem wszystkie wydatki z własnej kieszeni, a po krótkiej korespondencji z likwidatorem – Gothaer zmienił firmę najwidoczniej, ponieważ korespondowałem z APRIL Polska – wszystkie koszty zawarte w umowie zostały zwrócone. Szybko i bez zbędnych ceregieli, a koszt kanałowego w Niemczech to było ponad 200€. Na szczęście ubezpieczenie obejmuje również leczenie stomatologiczne do 250€, więc mi się upiekło.
Jak na negocjacje z firmą ubezpieczeniową jestem bardzo mile zaskoczony i muszę przyznać, że za niewiele ponad 100zł na rok ma się spokój ducha wart nieporównywalnie więcej. Będę dalej korzystał z tego kartowego ubezpieczenia, mam tylko nadzieję, że takich sytuacji będzie jak najmniej. ;)
Pozdrawiam wszystkich i życzę jak najmniej wizyt u lekarzy!
Z Aprilem również miałem okazję się kontaktować – podczas jednej z wcześniejszych podróży i kontakt był bardzo rzeczowy, konkretny i uprzejmy. To była zupełnie inna liga niż Mondial Assistance.
Wg informacji na stronie Planety Młodych od 1.12.2016 likwidatorem szkód Gothaera nie jest już Mondial Assistance (na całe szczęście i dla Planety Młodych, i dla ubezpieczonych) tylko właśnie April. A obecnie ubezpieczycielem karty Planeta Młodych jest firma ubezpieczeniowa HanseMerkur – jak ktoś będzie miał jakieś informacje jak to wygląda teraz (chociaż nie życzę nikomu by musiał korzystać z ubezpieczenia ;-) to niech da znać.
Mam z GOTHAER inną sprawę. STANOWCZO ODRADZAM !!!. Podobnie jak w artykule, ciągłe żądania dosyłania nowych dokumentów. Wałkowanie tych samych kwestii w kółko, aby tylko uniknąć wypłaty odszkodowania. To nie towarzystwo ubezpieczeniowe, to TOWARZYSTWO WYCIĄGANIA KASY OD KLIENTÓW. Z likwidatorem ciężko się dogadać. Oczekiwanie na łaskawą odpowiedź kilka tygodni to STANDARD. Oczywiście odpowiedź z żądaniami nowych dokumentów. SZKODA NERWÓW.
jproponuje Idune, która uważa ze złamanie palca wymienione w ich tabeli jednak nie jest uszczerbkiem na zdrowiu, kiedy przychodzi do wyplaty z NNW ;-) a w tym samym czasie Gothaer wlasnie wyplaca bez zbędnych pytan po tygodniu :)
Odradzam karte Planete Mlodych mialem podobna historie z nimi. Tylko niesetety w moim przypadku nie zwrocili pieniedzy. Mialem wypadek na skuterze w Tajlandii. Wszystko musialem pokryc ze swoich pieniedzy. Telefony, rozmowy w podobnym tonie jak u Ciebie. Wykrecanie sie na wszystkie sposoby zeby tylko nie oddac pieniedzy. To jest karta na przypadki typu lekkie przeziebienie. Powazniejsze sprawy lepiej dolozy i kupic porzadne ubezpieczenie. Jak sie chce oszczedzac na takich sprawach to tak jest. Jeszcze raz odradzam wszystkim ta karte!!
Jeżeli nie miałeś międzynarodowego prawa jazdy na motory !!! to mogli niestety odmówić pokrycia kosztów i wypłaty odszkodowania ;-( Więcej tu:
https://www.przedreptacswiat.pl/tajlandia-wypozyczenie-skutera-w-tajlandii/
Muszę powiedzieć, że mam zupełnie przeciwne doświadczenia. Za pobyt w szpitalu na koh Samui bez zająknięcia zapłacili ok. 10 000zł. Wszystko odbyło się bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów, a wystarczył tylko jeden podpis. Do nikogo nie dzwoniłem, o nic nie pytałem, ani też nic nie udowadniałem. Oprócz pobytu w szpitalu korzystałem już kilkakrotnie ze zwrotów za wizyty ambulatoryjne. Tu faktycznie trwa to długo i w 2 przypadkach na 4 „zgubili” przesłane dokumenty. Po kilku miesiącach i po moim telefonie nagle dokumenty się „odnalazły”, a należność przelana na wskazane konto. Moje przygody z tajskim szpitalem i dengą opisałem tutaj: https://4kilo.pl/denga-goraczka-krwotoczna-smiertelna/
W Twoim przypadku zdaje się, że rozumiem o co chodziło. Kamienie nerkowe raczej nie powstają w 2 tygodnie i to akurat na wakacjach. Musiałeś wiedzieć, że masz z tym problemy, a wyjazd już z chorobą do innego kraju jest traktowany jako próba naciągnięcia ubezpieczyciela. Dlatego też chcieli się upewnić, że nie leczyłeś się w Polsce.
1. Znam zasady i wiem co choroby przewlekłe. Nie wiedziałem, nigdy się nie leczyłem na kamienie i nie miałem jakichkolwiek objawów ani problemów wcześniej. Jedna z pierwszych diagnoz to nagłe, ostre zapalenie pęcherzyka, nie przewlekłe …
2. Nawet w przypadku podejrzenia choroby przewlekłej można zrobić to inaczej. Do dziś nie wiem jak nazwać żądanie dostarczenia dokumentacji medycznej ze wszystkich placówek w Polsce z ostatnich 2 lat od osoby leżącej w szpitalu w Tajlandii z podawaną morfiną – dokumentację może wyciągnąć osobiście osoba zainteresowana lub pewnie najbliższa rodzina po spełnieniu jakiś formalności np. po przedstawieniu aktu zgonu … Gdy karetka z obsługą, która miała mnie zabrać do innego szpitala czekała na decyzję ubezpieczyciela – lekarze twierdzili, że nie mają tu warunków do ewentualnego zabiegu, a lekarz wprost mówił, że muszę być przewieziony już, bo w przypadku nagłego pogorszenia sytuacja może stanowić zagrożenie dla życia – centrum likwidacji szkód poinformowało mnie łaskawie po 4 godzinach czekania (mam tego maila do dziś), że mają przecież 3 lub 4 tygodnie czasu na podjęcie decyzji …
3. No chyba, że chcesz powiedzieć, że w przypadku podejrzenia choroby przewlekłej można tak długo mnożyć procedury, aż pacjentowi zdarzy się na przykład zejść. Osobiście miałbym wtedy głęboko w dupie to czy ubezpieczyciel przyzna się do błędu i przeprosi lub nawet wypłaci komuś odszkodowanie za to, że nie udzielił na czas pomocy bo podejrzewał, że to może być choroba przewlekła, a okazało się, że nie była …
4. Obsługa centrum likwidacji szkód Planety Młodych – Gothaera – Mondial Assistance byłą na poziomie poniżej jakiejkolwiek krytyki, a assistance był tylko na papierze. Sam musiałem się o wszystko wykłócać, wydzwaniać, prosić, grozić, załatwiać. Nawet bilety powrotne kupowałem sam, bo gdybym czekał na pomoc ubezpieczyciela to przy tempie działania dziewczynek z likwidacji szkód wróciłbym pewnie dopiero za miesiąc.
5. Dla mnie taki poziom obsługi przez firmę ubezpieczeniową jest niedopuszczalny. Ja sobie dałem radę bo byłem w stanie dogadać się na miejscu, miałem znajomych, którzy pomogli mi w Polsce, kancelarię prawną w rodzinie, którą upoważniłem do działania w moim imieniu, Ankę przy sobie, która pisała maile za mnie jak z bólu gryzłem poduchę i najważniejsze miałem kartę kredytową z odpowiednim limitem i było mnie stać na to, żeby wyłożyć kasę na stół. Innym razem komuś może czegoś zabraknąć ;-(
Rozumiem Twoje rozżalenie i absolutnie nie bronię ubezpieczyciela. Mam jednak wrażenie, że jak większość Polaków narzekających na wszelkich możliwych forach, po prostu nie przeczytaliście OGÓLNYCH WARUNKÓW UBEZPIECZENIA przed zakupem. Ubezpieczyciel nie jest Twoim kolegą, ani placówką dobroczynną. To oczywiste, że zrobi wszystko aby ZAROBIĆ. I nie ma znaczenia czy to ten, czy inny. Ja osobiście przez 5 LAT toczyłem sądową batalię z PZU. Wygrałem. Rada na przyszłość – czytać przed, a nie płakać po….
To chyba Ty nie przeczytałeś tego co napisałem. Przeczytałem dokładnie OWU i nie narzekam na nic co było by z nim związane. Nie potrzebuję w firmie ubezpieczeniowej kolegi tylko wymagam, by realizował zawarte w umowie postanowienia i pamiętał, że istnieje dzięki m.in. moim składkom. W warunkach był zawarty pakiet assistance, a nie było żadnej niemal pomocy. To pierwszy zarzut. Drugim są procedury i traktowanie osoby ubezpieczonej, które było moim zdaniem skandaliczne (i to nie tylko moje zdanie). Ja sobie dałem radę. Natomiast musiałem załatwić wszystko sam, łącznie z wyłożeniem kilkunastu tysięcy zł. Kasę dostałem z powrotem, ale sposób w jaki wszystko było załatwiane był zwyczajnie chamski.
To jakiego ubezpieczyciela polecacie w takim razie na 5 dniowy pobyt w Mediolanie?
Planeta Młodych
Z Planety Młodych zrezygnowaliśmy zupełnie – przynajmniej póki ubezpieczycielem będzie Gothaer a likwidatorem Mondial Assistance ;-) Co nie znaczy, że całoroczne karty są złe – w większości przypadków sprawdzą się pewnie całkiem dobrze, a ich niewątpliwą zaletą przy długim podróżowaniu jest niska cena. 5 popularnych kart umieściłem w zestawieniu – w tej chwili osobiście korzystamy z karty Twoje Podróże:
https://www.przedreptacswiat.pl/caloroczne-ubezpieczenie-turystyczne-czy-warto-kupic/
Przy wyjeździe na 5 dni ceny ubezpieczenia będą na tyle niskie, że można spokojnie wybierać i przebierać – czytając niestety dokładnie zakres ubezpieczenia. No i w przypadku ubezpieczenia nie wierzyłbym bezkrytycznie żadnym dobrym radom płynącym z internetu. To Wasze zdrowie i życie i Wasza decyzja, także nie opłaca się iść na skróty. Także bez dokładnej analizy OWU się nie obędzie …
Natomiast w przypadku wyjazdu do UE dobrym uzupełnieniem polisy może być bezpłatna karta EKUZ wydawana przez NFZ. Przy czym warto pamiętać, że praktycznie każde ubezpieczenie ma szerszy zakres odpowiedzialności. Przynajmniej w teorii …