Czy warto pojechać do Sapy? Jeśli chcesz zobaczyć góry w Wietnamie, malownicze pola ryżowe i piękne krajobrazy i poczuć się chwilami tak jak w Bieszczadach tyle, że jakieś 50 lat temu to zdecydowanie warto. Ale Sapa ma też swoje drugie oblicze … Jak wygląda dziś jeden z najbardziej znanych kurortów w górach północnego Wietnamu?
Czy warto pojechać do Sapy?
Wąwozy, sięgające chmur szczyty i tarasy ryżowe na zboczach gór. I … Zakopane. Wypisz wymaluj stolica Tatr. Tylko zamiast białego misia kolorowo ubrane mieszkanki z plemienia Hmong zapraszające na trekking po okolicznych górach. 3 dni i 2 noclegi za 50 USD. Z noclegiem u rodziny i jedzeniem…
Niemal każdy budynek w Sapie to hotel, homestay czy guesthouse. Do tego mnóstwo restauracji, barów i sklepów z odzieżą turystyczną i jeszcze więcej turystów próbujących ominąć wypełnione błotem dziury na ulicach.
Jak to dobrze, że nie zdecydowaliśmy się na nocleg w sapie tylko w jednej z okolicznych wiosek …
A 10 km od Sapy …
Asfalt skończył się już dawno temu i główna droga biegnąca pod oknami to mocno utwardzone klepisko. Dominują skutery, samochody rzadko się tu zapuszczają, Kury i świnie biegają po drodze, zasmarkane i bose dzieciaki bawią się przy obejściach. Drewniane chaty i góry dookoła … skromnie, surowo ale pięknie …
Myślę, że tak mogły wyglądać Bieszczady 50 lat temu. Oczywiście pomijając kwestię anten satelitarnych wystających z dachów drewnianych chałup, dostępny niemal wszędzie prąd i internet no i te tarasy ryżowe ;-)
I cisza. Po 20:00 gdy motorki przestają jeździć można siedzieć na balkonie i wsłuchiwać się w odgłosy natury lub oglądać gwiazdy, bo oświetlenie ulic na szczęście jeszcze tu nie dotarło ;-) Zresztą podobnie jak i porządne, asfaltowe ulice …;-);-)
Turystycznie ale wciąż jeszcze przyjemnie
Z jednej strony strasznie tu już turystycznie, ale przy tym wciąż uroczo i sympatycznie. Praktycznie każdy macha i wita się ze mną szczerząc się od ucha do ucha słysząc próbę wyartykułowania odpowiedzi po wietnamsku. Od czasu do czasu pojawia się też oczywiście – Shopping mister – ale póki co z wyczuciem, bez agresywnej nachalności. Dzieciaki chętnie pozują do zdjęć i jeszcze nie nauczyły się jak wołać za turystą – one dolar – a niektóre wręcz cieszą się mogąc przybić piątkę z przybyszem. Jedynie przy najbardziej popularnych trasach pojawiają się coraz liczniejsze grupki kobiet z okolicznych plemion i zaczyna się ta sama śpiewka.
- Skąd jesteś, jak masz na imię, ile masz dzieci, a kupisz coś ode mnie ;-)
Tu rzadko się zdarza uśmiech bez idącego w parze zawołania „mister shopping” ale już kawałek dalej poza utartym szlakiem …
Okolice Sapy
Znowu chyba zapuściłem się w jakieś mało popularne rejony ;-)
Wybetonowana, wąska ścieżka wspina się coraz bardziej stromo w kierunku ginącego w chmurach szczytu. Umorusane dzieciaki zagadują radośnie – wyraźnie zdziwione moją tu obecnością – i próbują przybić „piątkę” z nieznajomym. Kury gdaczą ostrzegawczo pilnując swoich maluchów, bawoły błotne łypią na mnie ostrożnie nie przerywając jednak kąpieli, a pies strzegący obejścia przekrzywił tylko z zaciekawieniem pysk, tak zaskoczony, że zapomniał zupełnie obszczekać dziwne indywiduum z plecakiem ;-)
- Cześć mister, jak się masz, skąd jesteś, co robisz – młody kierowca motorka motorka zatrzymał się, żeby pogadać, a gdy skończył mu się zasób słów pomachał radośnie wołając na pożegnanie – welcome.
Takich spotkań spodziewałbym się bardziej w Iranie, niż w Wietnamie. Ale co ja tak naprawdę wiem o tym kraju poza stereotypowymi komentarzami mówiącymi, że jest strasznie, brudno, a ludzie są paskudni. Jak na razie jest dokładnie odwrotnie ;-)
Najpiękniejsze góry w Wietnamie?
Dziś ciężko to stwierdzić bo drugi dzień za oknem widzimy tylko mgłę. Wędrujemy na tzw. czuja, wybierając ścieżki i dróżki, które wyglądają interesująco. I jak na razie idzie nam to nieźle, bo koniec końców i tak trafiamy na trasy, po których wędrują turyści z lokalnymi przewodnikami. Czyli potencjalnie przynajmniej najciekawsze ;-)
A gdy chwilowo wyczerpią nam się pomysły to zawsze możemy liczyć na lokalne znajomości ;-) Nasza nowa koleżanka z plemienia Hmong-ów od której dzień wcześniej kupiłem bransoletkę wskazuje nam kolejny cel wędrówki.
- Idźcie w dól, znajdziecie tam ogromny kamień, do którego wożą turystów z Sapy …
Kamień nam nie wystarcza, ścieżka znowu wygląda ciekawie więc … idziemy nią dalej. Bo jak nie wiadomo dokąd prowadzi ścieżka to trzeba to sprawdzić. A jak ta nagle się skończy to trzeba wytyczyć własną ;-)
Wędrujemy więc sobie po okolicach Sapy i odkrywamy własne szlaki …
W którym miesiącu tam byliście? Widzę, że jesteście ciepło ubrani, ale miejscowe dzieciaki rozebrane :)